W każdym razie zawęża się pole sporu, a i atmosfera się poprawia.
Zacznę od atmosfery. Już samo wyznaczenie przesłuchania w sprawie tymczasowych zakazów, nakazujących „przywrócenie odesłanych na wcześniejszy stan spoczynku 22 sędziów SN , czego domagała się Polska, i co wydaje się naturalnym uprawnieniem podsądnego, usuwa nieco nieufności. Tak samo pewne spowolnienie postępowania, jak wreszcie samo sądowe posiedzenie.
Jasna deklaracja strony polskiej, że nie są prowadzone żadne działania zmierzające do wyboru I prezesa SN w miejsce prof. Małgorzaty Gersdorf, a nowi sędziowie nie zajmują zajętych miejsc i nie są „dublerami", gdyż mimo „powrotu" wszystkich 22 sędziów, wciąż w SN jest wolnych 10 miejsc. To stanowisko zresztą wcześniej rzecznik SN potwierdził.
Czytaj także: Prezes TSUE ws. SN: nie trzeba zmieniać prawa
Sporne jest wciąć czy powrót tych sędziów jest bezpośrednim skutkiem tymczasowego nakazu Trybunału Sprawiedliwości, czy jego zalegalizowanie wymaga uchwalenie ustawy – jak twierdzi strona rządowa.