Pytania prejudycjalne zmierzają do wciągnięcia TSUE w polski spór ustrojowy poprzez ominięcie TK

Pytania prejudycjalne zmierzają do wciągnięcia TSUE w polski spór ustrojowy poprzez ominięcie TK.

Publikacja: 21.07.2019 06:00

Pytania prejudycjalne zmierzają do wciągnięcia TSUE w polski spór ustrojowy poprzez ominięcie TK

Foto: Fotolia.com

Pytania prejudycjalne kierowane do Trybunału Sprawiedliwości UE przez poszczególne składy Sądu Najwyższego mogą doprowadzić do naruszenia kruchego status quo między TSUE a sądami konstytucyjnymi państw członkowskich. Wprawdzie od lat TSUE podkreśla, że prawo UE ma pierwszeństwo wobec prawa krajowego (w tym konstytucji), a sądy konstytucyjne uznają jej wyższość (czasami warunkowo) wobec prawa UE, to jednak zarówno TSUE, jak i poszczególne sądy konstytucyjne z dużą wstrzemięźliwością korzystały dotychczas z przyjmowanych założeń. Inaczej mówiąc, zarówno TSUE, jak i trybunały konstytucyjne są „sądami ostatniego słowa", co może prowadzić do trudno rozwiązywalnego na gruncie prawa konfliktu. To właśnie świadomość niebezpieczeństw kryjących się w możliwej eskalacji stanowisk tych sądów była źródłem owej wstrzemięźliwości i prowadzenia przez nie tzw. dialogu sądowego. Obecnie za sprawą polskich pytań prejudycjalnych stan taki może się zmienić. Pytania te zmierzają bowiem do wciągnięcia TSUE w polski spór ustrojowy poprzez swoiste ominięcie kompetencji TK.

Czytaj także: Sąd Najwyższy skierował pięć pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości

Zewnętrzny autorytet

Każde ze skierowanych dotychczas do TSUE pytań prejudycjalnych było zadawane w nieco innym kontekście stanu faktycznego, ale ich częścią wspólną jest dążenie do zakwestionowania powołań sędziowskich dokonanych w zmienionych procedurach nominacyjnych. Pytania te opierają się w istocie na zarzucie przeprowadzenia powołań sędziowskich „z rażącym naruszeniem prawa krajowego" (III CZP 25/19), a TSUE („autorytet zewnętrzny") – w intencji pytających – ma wykreować nieistniejącą ani w prawie krajowym, ani w prawie UE drogę sądową do weryfikacji statusu sędziowskiego osób powołanych przez Prezydenta RP na wniosek Krajowej Rady Sąownictwa. Wykreowana procedura miałaby stanowić więc „środek ekstraordynaryjny", którego celem byłoby zniechęcanie państw członkowskich do naruszania zasady skutecznej ochrony sądowej przez powoływanie sądów lub sędziów w trybie sprzecznym z tą zasadą (II PO 3/19, pkt 14 i 24).

Znaczna część argumentacji uzasadniających pytania koncentruje się na zarzucie niekonstytucyjności obowiązujących i stanowiących podstawę prawną prowadzenia procedury nominacyjnej rozwiązań, tj.: braku kontrasygnaty premiera pod obwieszczeniem prezydenta o wolnych stanowiskach sędziowskich; zastrzeżeń do nowej procedury wyboru sędziowskich członków KRS; skrócenia kadencji członków poprzedniego (tzw. starego) składu KRS.

W tym kontekście przypomnieć należy podstawową dla europejskiego kanonu praworządności zasadę domniemania konstytucyjności, która może zostać obalona tylko poprzez wyrok TK, którego skutki rozciągają się ex nunc. W związku z tym trudno uznać, że stosowanie obowiązujących ustaw może zostać obarczone zarzutem „rażącego naruszenia prawa". Prima facie, powyższe zarzuty bezpośrednio odnoszą się do kwestii konstytucyjności rozwiązań ustawowych, należą więc do kognicji TK, a nie TSUE.

Podobnie ma się sprawa innej, wydaje się głównej tezy przywoływanej w pytaniach prejudycjalnych, tj. przeprowadzeniu przez Prezydenta RP powołań, pomimo że uchwała KRS zawierająca wniosek o powołanie została zaskarżona do NSA, a ten wstrzymał jej wykonanie.

Nie było naruszenia prawa

Pozornie kwestia ta nie dotyczy kontroli konstytucyjności ustaw, jednak po dokładniejszej analizie bez trudu dostrzec można, że u jej źródeł również leży zagadnienie konstytucyjne. Ustawa o KRS stanowiła bowiem, iż uchwała dotycząca kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego, której nie zaskarżyli wszyscy uczestnicy postępowania nominacyjnego, staje się prawomocna w części obejmującej rozstrzygnięcie o przedstawieniu wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego Sądu Najwyższego oraz w części dotyczącej tych uczestników postępowania, którzy uchwały nie zaskarżyli (art. 44 ust. 1b ustawy o KRS). Przepisy te obowiązywały w momencie rozstrzygania przez NSA, były więc objęte zasadą domniemania konstytucyjności.

Nie sposób więc zgodzić się z tezą, że „od chwili zaskarżenia uchwały KRS wyłącznie do NSA należała ocena, czy istnieją podstawy do uchylenia uchwały, a także to, w jakim zakresie – w granicach zaskarżenia – nastąpi ewentualne uchylenie uchwały" (III CZP 25/19, pkt 27), gdyż NSA, tak jak wszystkie inne organy państwa, powinien działać na podstawie i w granicach prawa (art. 7 Konstytucji RP), a więc na podstawie obowiązujących wówczas, wskazanych wyżej, przepisów ustawy o KRS. Przy czym o fakcie zaskarżenia uchwał KRS nie zostali powiadomieni ani Prezydent PR, ani pozostali, nieskarżący uchwały KRS, uczestnicy procedury nominacyjnej, zaś argument, jakoby zaskarżenie uchwał i podnoszone wobec nich wątpliwości „były powszechne znane" (III CZP 25/19, pkt 32) niczego w sensie procesowym nie zmienia.

Stosowanie instytucji zabezpieczeń roszczeń w sprawach publicznych nie jest – delikatnie mówiąc – oczywiste. Z tych wszystkich powodów w żaden sposób nie można uznać, że przy procedurze nominacyjnej nastąpiło naruszenie prawa, do tego rażące. Co ważniejsze w kontekście prowadzonych rozważań, istotna część stawianych zarzutów sprowadza się do kwestii kognicji TK. Ich swoiste przekierowywanie do TSUE motywowane jest w istocie polityczną i anarchizującą tezą o „instrumentalizacji polskiego Trybunału Konstytucyjnego w obecnym kształcie" (III CZP 25/19, pkt. 42).

Kształtowanie relacji

Konkludując, w całej sprawie „sporu o powołania sędziowskie" nie chodzi tylko i wyłącznie o status prawny powołanych przez Prezydenta RP sędziów, czy szerzej: o los reformy sądownictwa, ale także o swoistą próbę „wyjęcia" w praktyce zagadnień wymiaru sprawiedliwości z wyłącznej gestii państw członkowskich. Ostatecznie zaś chodzi o zakres swobody legislacyjnej państw członkowskich niepodlegającej kognicji TSUE, a w dalszej perspektywie ewolucyjnemu poszerzaniu (w drodze orzecznictwa TSUE) kompetencji organów UE względem państw członkowskich, a więc nowemu ustaleniu relacji między tymi państwami a UE bez zmian traktatowych.

Autor jest sędzią Sądu Najwyższego

Pytania prejudycjalne kierowane do Trybunału Sprawiedliwości UE przez poszczególne składy Sądu Najwyższego mogą doprowadzić do naruszenia kruchego status quo między TSUE a sądami konstytucyjnymi państw członkowskich. Wprawdzie od lat TSUE podkreśla, że prawo UE ma pierwszeństwo wobec prawa krajowego (w tym konstytucji), a sądy konstytucyjne uznają jej wyższość (czasami warunkowo) wobec prawa UE, to jednak zarówno TSUE, jak i poszczególne sądy konstytucyjne z dużą wstrzemięźliwością korzystały dotychczas z przyjmowanych założeń. Inaczej mówiąc, zarówno TSUE, jak i trybunały konstytucyjne są „sądami ostatniego słowa", co może prowadzić do trudno rozwiązywalnego na gruncie prawa konfliktu. To właśnie świadomość niebezpieczeństw kryjących się w możliwej eskalacji stanowisk tych sądów była źródłem owej wstrzemięźliwości i prowadzenia przez nie tzw. dialogu sądowego. Obecnie za sprawą polskich pytań prejudycjalnych stan taki może się zmienić. Pytania te zmierzają bowiem do wciągnięcia TSUE w polski spór ustrojowy poprzez swoiste ominięcie kompetencji TK.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Praca, Emerytury i renty
Płaca minimalna jeszcze wyższa. Minister pracy zapowiada rewolucję
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Sądy i trybunały
Trybunał Konstytucyjny na drodze do naprawy. Pakiet Bodnara oceniają prawnicy
Mundurowi
Kwalifikacja wojskowa 2024. Kobiety i 60-latkowie staną przed komisjami