Wybory do KRS: rozmowa z sędzią Teresą Kurcyusz-Furmanik

Nadzór ministra sprawiedliwości może być nieszkodliwy – mówi kandydatka do KRS Teresa Kurcyusz-Furmanik.

Aktualizacja: 06.03.2018 06:04 Publikacja: 05.03.2018 17:59

Teresa Kurcyusz-Furmanik: ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Śląskim w 1973 r., po egzamini

Teresa Kurcyusz-Furmanik: ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Śląskim w 1973 r., po egzaminie sędziowskim rozpoczęła aplikację adwokacką w ORA w Katowicach. Od 1982 r. broniła w procesach przeciwko członkom Solidarności, jest sędzią w WSA w Gliwicach.

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Jako jedyny przedstawiciel sądów administracyjnych znalazła się pani wśród kandydatów do KRS. Skąd pomysł?

Teresa Kurcyusz-Furmanik: To życiowa decyzja, a nie podejmuje się ich z jednej przyczyny. Jest wiele za i przeciw. Przeciw, bo to dodatkowe, odpowiedzialne zajęcie. Ze względu na obecną sytuację efekty pracy KRS będą zapewne poddawane permanentnej krytyce. Nie przeraża mnie to. Mam geny społeczników po rodzicach. Jako argument za przemówiło moje doświadczenie. Przez 23 lata byłam adwokatem, teraz już blisko od 15 lat sędzią WSA. Znam więc sądownictwo z dwóch stron sali sądowej. Pamiętam, co przeszkadzało mi w zachowaniu sędziów jako adwokatowi, teraz oceniam te zarzuty z innej pozycji.

Dla sędziów sądów powszechnych i administracyjnych niezawisłość ma ogromne znaczenie. Czym jest dla pani?

Artykuł 173 konstytucji mówi o niezależności władz, z czym wiąże się niezawisłość sędziowska, o której mówi art. 178, a zgodnie z nim żadna z pozostałych władz nie ma prawa wpływać na decyzje sędziego podejmowane w czasie sprawowania urzędu. Ani przedstawiciel ministra sprawiedliwości, ani dziennikarze nie mogą dyktować mi werdyktu czy stosować nacisku. Trzeba jednak mieć charakter, żeby się nie poddać wpływom.

Pani niezawisłość jest dziś zagrożona?

Niektóre działania w mojej ocenie mają cechy niedopuszczalnej presji. Niedawno przysłano mi zdjęcie z twarzami kandydatów do KRS wiszącymi na sznurkach. Dostałam też zdjęcia banerów z naszymi nazwiskami i uwagami o wstydzie. Widzę tu rolę dla KRS.

Kluczowym pytaniem kierowanym do kandydatów jest ich opinia o reformie TK.

Trudno mówić o reformie. Owszem, widzę dwie rzeczy. Dziś w składzie TK jest więcej teoretyków prawa. Wolałabym, by byli tam po równo praktycy i akademicy, tak by w sprawach, w których padają pytania sądów, mógł zasiadać przynajmniej jeden praktyk. A organizacyjnie zauważyłam, że zmieniła się procedura – więcej jest formalizmu.

A do zmian w SN podchodzi pani z dystansem czy nadzieją?

Niezwykle interesująca, ale i dyskusyjna jest dla mnie skarga nadzwyczajna. Bardzo ważne będzie wypracowanie rozsądnej wykładni jej przesłanek. Co do Izby Dyscyplinarnej, to dziś, kiedy jest tyle żalu do sądów, ławnik, a więc czynnik społeczny, ma szanse sprawić, że do sal rozpraw wróci szacunek.

Jako sędzia administracyjny obowiązuje panią nadzór prezesa NSA, inaczej niż w sądach powszechnych. Który jest lepszy?

Ten sprawowany przez ministra sprawiedliwości może być nieszkodliwy, jeśli nie wykracza poza pewne reguły. Ważne, żeby nadzorujący wiedział, gdzie jest jego miejsce. A nadzór jest potrzebny. Bolączką sądownictwa powszechnego jest od lat przewlekłość. W sądach administracyjnych szybko poradzono sobie z zaległościami. Na początku mieliśmy opóźnienia sięgające 2,5 roku. Ale dobry nadzór sprawił, że znikły. Do dziś zresztą, kiedy w jednym wydziale pojawia się więcej spraw, to pomagają inne. Opóźnienia, o ile w ogóle, wynoszą do sześciu miesięcy.

Sądy powinny stosować kontrolę rozproszoną?

Absolutnie nie, co nie oznacza, że sędziom nie wolno interpretować przepisów, bo to nadaje martwym zapisom ducha. Sędzia ma prawo interpretacji, dopóki nie zaczyna tworzyć nowych norm. Sądy nie są także od oceniania konstytucyjności aktów prawnych. Ustawy w praworządnym państwie objęte są domniemaniem zgodności z prawem. Jeśli dopuścimy do kontroli konstytucyjności na poziomie sądów, to wkrótce będziemy mieć prawo stanowione przez poszczególnych sędziów, a to krótka droga do bezprawia.

Czy nazwiska sędziów, którzy poparli pani kandydaturę, powinny być ukrywane?

Jeśli udzielają poparcia, to chyba nie zamierzają tego ukrywać. Myślę zresztą, że lada moment problem zostanie rozwiązany. Nie wiem, jak to będzie w przypadku obywateli, którzy (w liczbie 4920 osób) też mi go udzielili. Tu w grę wchodzi problem ochrony danych osobowych. Ale przekornie zapytam: czy do tej pory ktokolwiek wiedział, kto popierał konkretnego kandydata do KRS?

—rozmawiała Agata Łukaszewicz

Teresa Kurcyusz-Furmanik ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Śląskim w 1973 r., po egzaminie sędziowskim rozpoczęła aplikację adwokacką w ORA w Katowicach. Od 1982 r. broniła w procesach przeciwko członkom Solidarności, jest sędzią w WSA w Gliwicach.

We wtorek rozmowa z kolejnym kandydatem

Rzeczpospolita: Jako jedyny przedstawiciel sądów administracyjnych znalazła się pani wśród kandydatów do KRS. Skąd pomysł?

Teresa Kurcyusz-Furmanik: To życiowa decyzja, a nie podejmuje się ich z jednej przyczyny. Jest wiele za i przeciw. Przeciw, bo to dodatkowe, odpowiedzialne zajęcie. Ze względu na obecną sytuację efekty pracy KRS będą zapewne poddawane permanentnej krytyce. Nie przeraża mnie to. Mam geny społeczników po rodzicach. Jako argument za przemówiło moje doświadczenie. Przez 23 lata byłam adwokatem, teraz już blisko od 15 lat sędzią WSA. Znam więc sądownictwo z dwóch stron sali sądowej. Pamiętam, co przeszkadzało mi w zachowaniu sędziów jako adwokatowi, teraz oceniam te zarzuty z innej pozycji.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara