Wszystkie te sprawy prowadzi się według kodeksu postępowania cywilnego, najczęściej zmienianej ustawy, ale – co jest poza sporem – niegwarantującej do tej pory sprawnych sądów. Jedni mówią, że m.in. z powodu ciągłych zmian, inni, że z powodu sformalizowana.

Czytaj także: Ziobro zapowiada reformę Kodeksu postępowania cywilnego

I chociaż wiele rozwiązań procesu cywilnego jest starych jak nasza cywilizacja i słusznie stanowią jego kanon, nie brak w nim proceduralnych raf, czyhających na potknięcie podsądnego. A proces sądowy to nie tylko złożenie pozwu (który sam zawiera wiele kruczków) czy jedna rozprawa lub wyrok, bo często jest ich więcej. W tej maszynerii, jak w samochodzie, nawet drobna wada, np. nieco zdarta opona, może utrudniać, a nawet uniemożliwiać jazdę, nie mówiąc o niebezpieczeństwie kraksy.

Miejmy nadzieję, że rozpoczęte właśnie w Sejmie prace nad dużą reformą procedury cywilnej zostaną sprawnie sfinalizowane, i ustawa szybko wejdzie w życie. By jednak procesy mogły się kończyć po jednej rozprawie – jak deklaruje Ministerstw Sprawiedliwości – ustawa musi nie tylko usuwać rafy, ale też umożliwiać sędziom sprawniejszą pracę.

EEfekty zobaczymy już w następnej kadencji. Nie wiem, czy Zbigniew Ziobro będzie wciąż ministrem sprawiedliwości, ale będzie za tę reformę oceniany. Ważniejsze od tej oceny są oczywiście efekty. Gdyby sprawność sądów cywilnych istotnie drgnęła, odczułby to nie tylko Kowalski w sprawie pracowniczej czy spadkowej, ale wszyscy. Bo choć dana sprawa dotyka podsądnego, sądownictwo to sprawa wszystkich.