Określenie „II wojna światowa" jest tradycyjnie wyparte przez podszytą szowinizmem nazwę „Wielka Wojna Ojczyźniana". Dla Rosjan ta wojna zaczęła się 22 czerwca 1941 r. Wcześniejsze wydarzenia w Europie są bez znaczenia.

Nikt przy tym nie wspomina, że tragedia Rosjan w 1941 r. to dzieło ich kata, którego podziwiają i wielbią. W latach 1937–1939 opętany obsesją poszukiwania zdrajców Stalin kazał zabić 42 wysokich rangą dowódców Armii Czerwonej, w tym aż trzech z pięciu marszałków, sześciu dowódców armii i dwóch dowódców marynarki. Straty w kadrach dowódczych wynosiły ponad 60 proc. Stalin kazał zabić 579 z 733 najwyższych rangą i najlepiej wykształconych oficerów. Dlatego w czerwcu 1941 r. zaledwie 7 proc. oficerów miało ukończone studia i wiedzę wyniesioną z akademii wojskowych. A mieli oni dowodzić największą armią świata, która się nieustannie rozrastała. W 1933 r. Armia Czerwona liczyła 885 tys. żołnierzy, cztery lata później jej liczba przekroczyła 1,4 mln, w 1939 r. pod bronią znajdowało się już 2,1 mln ludzi, a w czerwcu 1941 r. niemal 5 mln, czyli o 1,4 mln więcej niż w Wehrmachcie. Stan liczebny Armii Czerwonej rósł zatem w niebywałym tempie. W 1941 r. sowieckie wydatki zbrojeniowe pochłaniały aż 43,6 proc. budżetu państwa. Ponad 23 mln ludzi pracowało w przemyśle zbrojeniowym. W połowie 1941 r. radzieckie lotnictwo posiadało ponad 23 tys. samolotów bojowych, czyli aż dziewięć razy więcej niż Luftwaffe, które miało 2510 maszyn. Dlaczego zatem Niemcom udało się w październiku 1941 r. dotrzeć aż do przedmieść Moskwy? Rosjanie nieustannie to analizują, omijając prosty fakt, że ich wojskiem dowodzili ocaleni dyletanci. Rosyjska klęska w 1941 r. była rezultatem irracjonalnej decyzji Stalina o likwidacji lub zsyłce do obozów aż 36 761 starszych oficerów wojsk lądowych i ok. 3 tys. oficerów marynarki wojennej.

Dzisiaj mija 84. rocznica wydania wyroku śmierci przez Kolegium Specjalne Sądu Najwyższego ZSRR pod przewodnictwem Wasilija Ulricha na marszałka ZSRR Michaiła Nikołajewicza Tuchaczewskiego. Podobno nim kapitan NKWD Wasilij Błochin strzelił Tuchaczewskiemu w kark, ten zdążył krzyknąć: „Nie do mnie strzelacie. Rozstrzeliwujecie Armię Czerwoną". Miał rację. Stalin kazał zabić 2 kolejnych z 4 pozostałych marszałków ZSRR, wszystkich 17 komisarzy ludowych, 12 z 14 dowódców armii, 60 z 67 dowódców korpusu itd. Zginęli także wszyscy bliscy tych ludzi naznaczeni piętnem „członka rodziny zdrajcy ojczyzny". Wkrótce rozstrzelano żonę, braci i szwagrów Tuchaczewskiego, a jego matka, siostry i córki trafiły do łagrów.

Stalin był zatem osobiście odpowiedzialny za niebywałe osłabienie zdolności obronnych ZSRR i za ogrom sowieckiej klęski. Czystka w siłach zbrojnych była tragicznym epilogiem wielkiego terroru, który rozpoczął się w 1934 r. od zabójstwa członka Biura Politycznego KC WKP(b) Siergieja Kirowa. Przez te pięć lat Stalin skazał na śmierć ok. 8 mln ludzi, wśród których większość była narodowości rosyjskiej. W latach 1934–1939 do sierocińców trafiło blisko milion dzieci, których rodzice zostali zabici lub wywiezieni do gułagów, skąd większość nigdy nie wróciła. Tak zwane trójki NKWD, powołane na mocy rozkazu NKWD nr 00447 z 30 lipca 1937 r., rozstrzelały ok. 1,8 mln ludzi, czyli niemal dwukrotnie więcej niż zbrodnicze grupy operacyjne SS (Einsatzgruppen). Prawie każda rosyjska rodzina straciła kogoś bliskiego. Nasuwa się więc proste, ale i dramatyczne pytanie: dlaczego oni nadal bronią „dobrego" imienia swojego kata?