Prokuratura w Katowicach od blisko roku prowadzi śledztwo w sprawie podżegania do zorganizowania urodzin Hitlera w Wodzisławiu, w maju 2017 r. Bada w nim rolę tajemniczych mężczyzn, którzy mieli zlecić urządzenie tego wydarzenia.
Według Mateusza S. – organizatora imprezy – kazali mu ją urządzić nieznani mężczyźni pod groźbą wyrządzenia krzywdy jego rodzinie. Z jego zeznań wynika, że mieli mu dać na to 20 tys. zł – na ten trop wpadła ABW. Próbowała ona ustalić, jak na zamkniętą imprezę dla wąskiego grona bliskich znajomych weszli dziennikarze z Warszawy, których nikt nie znał.
Do dziś nie udało się namierzyć rzekomych inicjatorów, o których mówi S., ale – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – prokuratura dysponuje portretem pamięciowym jednego z mężczyzn. Zapisy kamer monitoringu z tego dnia zostały skasowane – od rzekomego spotkania do wszczęcia śledztwa upłynął ponad rok (sam TVN reportaż wyemitował dopiero pod koniec stycznia 2018 r., choć urodziny miały miejsce 13 maja 2017 r.).
Mateusz S. zeznał, że to właśnie nieznani mu mężczyźni chcieli, by zaproszono na imprezę Annę S., która później okazała się dziennikarką TVN. Sam jednak w śledztwie nie twierdził, że była to prowokacja telewizji. Jak ujawniła niedawno „Rzeczpospolita", jedną z hipotez tego śledztwa jest badanie, czy faktycznie nie była to prowokacja służb, które chciały zdyskredytować środowisko polskich nacjonalistów, a stacja TVN była wykorzystana do tej prowokacji. Wywodzący się ze środowiska skinheadów Mateusz S. twierdzi, że nigdy wcześniej nie organizował rocznicy urodzin Hitlera.
Czy ta, filmowa wręcz, wersja zdarzeń może być prawdziwa? W listopadzie prokuratura ujawniła, że zeznania S. dotyczące otrzymania sporej ilości gotówki zweryfikowano pozytywnie. To jednak wcale nie musi oznaczać, że pieniądze te S. otrzymał od nieznanych mu mężczyzn.