Reklama
Rozwiń
Reklama

Francja: Czy Marine Le Pen znajdzie się w cieniu Jordana Bardelli?

30-letni przywódca Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella po raz pierwszy wygrywa w sondażach ze wszystkimi konkurentami w walce o Pałac Elizejski. Wybory prezydenckie we Francji odbędą się za 18 miesięcy.

Publikacja: 27.11.2025 11:53

Jordan Bardella i Marine Le Pen

Jordan Bardella i Marine Le Pen

Foto: AFP

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Kto obecnie prowadzi w sondażach prezydenckich we Francji?
  • Jak wyniki sondaży odzwierciedlają zmiany w poparciu dla skrajnej prawicy?
  • Jakie wydarzenia wpłynęły na obecną pozycję Jordana Bardelli?
  • Jakie są kluczowe aspekty kariery politycznej Bardelli, które przyczyniły się do jego sukcesu?
  • W jaki sposób Bardella wykorzystuje media społecznościowe w swojej strategii politycznej?
  • Dlaczego wynik wyborczy Bardelli budzi kontrowersje i obawy wśród komentatorów politycznych?

– No tak, trochę się jednak tego obawiam – przyznaje „Rzeczpospolitej” Bruno Gollnisch, w przeszłości wiceprzewodniczący Frontu Narodowego (dziś to Zjednoczenie Narodowe, ZN). To odpowiedź na pytanie, czy człowiek bez ukończonych studiów i żadnego doświadczenia w rządzeniu podołałby funkcji sprawowanej wcześniej przez generała Charlesa de Gaulle’a czy Françoisa Mitterranda.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Le Pen: Ukraina należy do sfery wpływów Rosji

Francuzi zdają się jednak nie mieć w tej sprawie wątpliwości. Sondaż instytutu Odoxa pokazuje, że Bardella nie tylko z nawiązką wygrałby pierwszą turę wyborów prezydenckich, ale pokonałby w drugiej turze nawet najsilniejszych kontrkandydatów. Dostałby 53 proc. głosów w starciu z byłym premierem Édouardem Philippem. Jeszcze więcej (56 proc.) zgarnąłby w starciu z innym premierem wskazanym przez Emmanuela Macrona, Gabrielem Attalem. A w starciu ze wschodzącą gwiazdą umiarkowanej lewicy Raphaëlem Glucksmannem mógłby liczyć na 58 proc. Gdyby zaś jego rywalem był przywódca radykalnej lewicowej Francji Niepokornej Jean-Luc Mélenchon, po prostu zmiażdżyłby go, otrzymując 74 proc. głosów.

Marine Le Pen stawia na Jordana Bardellę po swojej klęsce w wyborach w 2017 r.

– Przed wyborami prezydenckimi w 2017 r. zwycięstwo kandydatki skrajnej prawicy było niemożliwe. W 2022 r. twierdziłem, że jest mało prawdopodobne. Teraz muszę przyznać, że jest ono możliwe – mówi „Rzeczpospolitej” francuski politolog Dominique Moïsi. Jego zdaniem sukces Bardelli to sygnał ogromnej frustracji Francuzów, spowodowanej nie tylko stanem kraju, ale także zawodu prezydenturą Macrona. – Na scenie politycznej mamy pustkę. Philippe i Attal zdradzili Macrona, a to nigdy się nie podoba. Glucksmann przegrał debatę telewizyjną z Érikiem Zemmourem (lider mniejszego ugrupowania skrajnej prawicy – Rekonkwista), a Bruno Retailleau (lider gaullistowskich Republikanów) nie potrafił godnie odejść z rządu – tłumaczy.

Reklama
Reklama

Bardella mocno gra na swoim pochodzeniu. Wywodzi się z blokowiska w graniczącym z Paryżem najbiedniejszym departamencie kraju, Seine-Saint-Denis, gdzie osiedliło się szczególnie dużo muzułmańskich imigrantów. Wychowała go samotnie matka. Chce więc być inspiracją dla wielu młodych Francuzów, którym trudno związać koniec z końcem. Prawda jest jednak bardziej złożona: ojciec, drobny przedsiębiorca, opłacił mu prywatną szkołę średnią, kupił samochód. I to z nim przede wszystkim się związał po osiągnięciu pełnoletności. 

Jordan Bardella próbował dostać się do prestiżowego paryskiego Instytutu Nauk Politycznych (Sciences Po), ale bez skutku. Zaczął więc studia na wydziale geografii Uniwersytetu Paris IV Sorbonne. Szybko je jednak porzucił, gdy otworzyła się przed nim kariera polityczna. 

Do dzisiejszego ZN przystąpił już w wieku 16 lat. Głęboko przekonany do idei skrajnej prawicy, zdyscyplinowany i pracowity, szybko wpadł w oko Floriana Philippota, ówczesnego zastępcy liderki partii Marine Le Pen. Rok 2017 przynosi jednak dramat skrajnej prawicy. Le Pen co prawda przechodzi do drugiej tury walki o Pałac Elizejski, ale w debacie telewizyjnej, która ją poprzedza, Macron miażdży swoją rywalkę. I to tak dotkliwie, że mało kto wierzy, iż Le Pen kiedykolwiek się z tego podniesie. Z partii odchodzą najwierniejsi, w tym Philippot. Ale Bardella robi inaczej. Zbliża się do Marine Le Pen. I ta rok później, ku zaskoczeniu szeregów partyjnych, stawia na nikomu wówczas nieznanego, 22-letniego chłopaka. To on ma poprowadzić ugrupowanie w wyborach europejskich w 2018 r.

– Dawałam szansę wielu, ale tylko niektórzy potrafili to wykorzystać – powiedziała później Le Pen. 

Reklama
Reklama

Swoim stylem bycia Jordan Bardella chce się wpisać w tradycyjne wartości prawicy

Lista ZN z 23 proc. głosów wygrywa tamte wybory przede wszystkim dlatego, że ruch protestu Żółtych Kamizelek podciął poparcie dla liberałów Macrona. W listopadzie 2022 r. Bardella zostaje formalnym przywódcą ruchu. Uzyskuje 85 proc. głosów działaczy partii, pokonując wieloletniego partnera Le Pen i mera Perpignan, Louisa Aliota. To wówczas rysuje się w głowie Marine Le Pen plan, zgodnie z którym w 2027 r. zdobywa prezydenturę, a Bardella zostaje jej premierem. 

Tyle że wszystko się wywraca w marcu 2025 r., kiedy Le Pen zostaje skazana na pięć lat pozbawienia biernego prawa wyborczego za defraudację funduszy unijnych. Co prawda Le Pen odwołała się (wyrok zapadnie zapewne latem), jednak zmiana wyroku wydaje się mało prawdopodobna.

Dziś coraz więcej wskazuje na to, że uczeń zaczyna przewyższać swoją nauczycielkę. Wśród działaczy ZN aż 97 proc. ma o Bardelli pozytywną opinię. 39 proc. ogółu Francuzów odnosi się do niego pozytywnie (wobec 35 proc. dla Le Pen), a 44 proc. uważa, że najlepiej reprezentowałby skrajną prawicę w wyborach (37 proc. wskazuje Le Pen). 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Macron tańczy pod muzykę Marine Le Pen

Przystojny, zawsze elegancko ubrany i wstrzemięźliwy w zachowaniu, Bardella sposobem bycia chce utożsamiać tradycyjne wartości prawicy. Kreuje się na postać formatu ministra spraw wewnętrznych. Wielu uważa, że lepiej niż jego mentorka mógłby zjednoczyć całą prawicę, czyli także Rekonkwistę i Republikanów. Jego atutem jest to, że nie nosi nazwiska Le Pen, jak Jean-Marie (ojciec Marine), który był kojarzony z kolaborującym z Hitlerem reżimem Vichy.

– Jordan nie chciał mieć kontaktów ani z Jean-Marie, ani z nami, starą gwardią. Szkoda. Zrozumiałby, że nie mieliśmy w sobie nic z antysemitów – twierdzi Gollnisch.

Reklama
Reklama

Bardella znakomicie operuje mediami społecznościowymi. Jest królem TikToka, gdzie ma 2,2 mln obserwujących: tylko Macron i Mélenchon zdobyli ich więcej. Jego specjalnością są też krótkie zdania, które mają streścić jego program jak: „Francja to nie jest okienko dla interesantów” (to o imigrantach), „Francja Niepokorna powinna się nazywać Francja Islamska” (o szukaniu głosów muzułmanów przez Mélenchona) czy „Francuzi obawiają się, że ich kraj w XXI wieku zniknie”. Starannie unika jednak ujawniania swoich poglądów, odpowiedzi na trudne pytania.

– Jeśli wygra, będzie to tragedia dla Francji i Unii. I wielkie święto dla Putina – nie ma wątpliwości Moïsi.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Kto obecnie prowadzi w sondażach prezydenckich we Francji?
  • Jak wyniki sondaży odzwierciedlają zmiany w poparciu dla skrajnej prawicy?
  • Jakie wydarzenia wpłynęły na obecną pozycję Jordana Bardelli?
  • Jakie są kluczowe aspekty kariery politycznej Bardelli, które przyczyniły się do jego sukcesu?
  • W jaki sposób Bardella wykorzystuje media społecznościowe w swojej strategii politycznej?
  • Dlaczego wynik wyborczy Bardelli budzi kontrowersje i obawy wśród komentatorów politycznych?
Pozostało jeszcze 93% artykułu

– No tak, trochę się jednak tego obawiam – przyznaje „Rzeczpospolitej” Bruno Gollnisch, w przeszłości wiceprzewodniczący Frontu Narodowego (dziś to Zjednoczenie Narodowe, ZN). To odpowiedź na pytanie, czy człowiek bez ukończonych studiów i żadnego doświadczenia w rządzeniu podołałby funkcji sprawowanej wcześniej przez generała Charlesa de Gaulle’a czy Françoisa Mitterranda.

Francuzi zdają się jednak nie mieć w tej sprawie wątpliwości. Sondaż instytutu Odoxa pokazuje, że Bardella nie tylko z nawiązką wygrałby pierwszą turę wyborów prezydenckich, ale pokonałby w drugiej turze nawet najsilniejszych kontrkandydatów. Dostałby 53 proc. głosów w starciu z byłym premierem Édouardem Philippem. Jeszcze więcej (56 proc.) zgarnąłby w starciu z innym premierem wskazanym przez Emmanuela Macrona, Gabrielem Attalem. A w starciu ze wschodzącą gwiazdą umiarkowanej lewicy Raphaëlem Glucksmannem mógłby liczyć na 58 proc. Gdyby zaś jego rywalem był przywódca radykalnej lewicowej Francji Niepokornej Jean-Luc Mélenchon, po prostu zmiażdżyłby go, otrzymując 74 proc. głosów.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Rolex dla Donalda Trumpa w zamian za obniżenie ceł. Szwajcarscy parlamentarzyści żądają śledztwa
Materiał Promocyjny
Kiedy obawy rosną, liczy się realne wsparcie
Polityka
Oficerowie ogłosili przejęcie władzy w Gwinei Bissau. Prezydent: Zostałem obalony
Polityka
Donald Trump prosił premier Japonii, by nie eskalowała konfliktu z Chinami
Polityka
USA nie będą rozpatrywać wniosków imigracyjnych obywateli Afganistanu
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępcy zwiększają skalę ataków na urządzenia końcowe – komputery i smartfony
Polityka
„To byłoby gorsze niż Ukraina w strefie rosyjskiej”. Gen. Koziej o broni atomowej
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama