- Polskie kosmetyki kolorowe mają szansę zwłaszcza w tych krajach, gdzie w społeczeństwie istnieje kult ciała i nieustanna moda na piękno – mówi Barbara Molińska, regionalny menedżer ds. handlu zagranicznego w Banku Zachodnim WBK.
Dlatego perspektywicznym kierunkiem jest Ameryka Łacińska. Obiecująca staje się także Azja, czego dowodem jest przykład Birmy: w 2015 roku wyeksportowaliśmy tam kosmetyki do makijażu za prawie 100 mln złotych.
– To pokazuje, że nasze marki mają spore możliwości nawet na najbardziej egzotycznych rynkach – dodaje Molińska.
Jednak na razie najważniejszym kierunkiem sprzedaży dla polskich producentów są kraje Unii Europejskiej. Następne w kolejności są rynki Centralnej i Wschodniej Europy, gdzie trafia około 40 proc. a dalej kraje rozwijające się. Szczególnie dużo kosmetyków eksportujemy do Rosji, a także do Wielkiej Brytanii i Niemiec. Rynek europejski jest jednak dla polskich kosmetyków bardzo konkurencyjny. Marki kosmetyczne mają tu długoletnią tradycję a odbiorcy są do nich bardzo przywiązani. Tymczasem na rynkach odległych, jak np. Afryka czy Bliski Wschód branża stale odnotowuje systematyczne wzrosty: w ubiegłym roku wartość rynku kosmetyków oraz artykułów pielęgnacyjnych przekroczyła 25 miliardów dolarów. Natomiast prognozy zakładają, że za trzy lata sprzedaż takich produktów przekroczy granicę 30 miliardów dolarów.
Polscy producenci mają znaczące atuty: koszty zatrudnienia należące do najniższych w Europie, wysoką jakość produkcji i korzystanie z nowoczesnych i zaawansowanych technologii. Ważne są wysokie kwalifikacje zatrudnionych: potrzebną w branży wiedze można zdobywać w przeszło pięćdziesięciu ośrodkach akademickich. Natomiast jedna czwarta pracowników firm kosmetycznych pracuje w działach zajmujących się badaniami i rozwojem. Kierunki na polskich uczelniach jak farmacja, medycyna, biotechnologia czy chemia stają się inkubatorem innowacji, które w branży kosmetycznej są bardzo skutecznie komercjalizowane. Dzięki temu może ona skutecznie poszerzać grono odbiorców.