Korespondencja z Nowego Jorku
Donald Trump rozpoczął w piątek swoją pierwszą, 11-dniową podróż po krajach azjatyckich. W planach ma spotkania z rezolutnym premierem Japonii Shinzo Abem, który właśnie wygrał kolejną kadencję, a wiele krajów azjatyckich postrzega go jako lidera w regionie, powierzając mu pałeczkę w budowaniu współpracy gospodarczej. Nie mniejszą rolę dla siebie w regionie widzi prezydent Chin Xi Jingping, który niedawno mówił o „nowym układzie sił w Azji".
Podczas tej podróży oczekuje się, że Trump wzmocni relacje tak z Xi, jak i Abem oraz innymi przywódcami regionu. Poczynił ku temu kroki, goszcząc u siebie m.in. premiera Singapuru Lee Hsiena Loonga czy prezydenta Korei Południowej Moon Jae-in.
Trump z pewnością będzie chciał, aby Chiny zmniejszyły bariery w wymianie gospodarczej z Ameryką. Stąd zabiera do Chin delegację 29 szefów korporacji, na czele z sekretarzem handlu Wilburem Rossem. Biały Dom nie ukrywa, że ma nadzieję na miliardowe kontrakty z Państwem Środka.
Sceptycy obawiają się jednak, że region azjatycki może przestraszyć się wizji Trumpa, który stawia Amerykę na pierwszym miejscu. Inni przewidują, że prezydent przedstawi zapożyczoną od Japończyków wizję opartą na idei „wolnego i otwartego regionu indopacyficznego", ale zastanawiają się, czy ma jakieś konkretne pomysły na to, jak rozwinąć tę wizję.