„Od zawsze byłem republikaninem, ale od jakiegoś czasu jestem rozczarowany polityką Partii Republikańskiej i przerażony dwupartyjnym systemem, który stał się egzystencjalnym zagrożeniem dla wartości i instytucji amerykańskich" – napisał, ogłaszając swoją niezależność 4 lipca, w Dniu Niepodległości, w „Washington Post".
Tłumaczył, że jego ojciec – uciekinier z Palestyny, który przyjechał do Stanów Zjednoczonych w wieku 16 lat, wpoił w nim przeświadczenie, że Ameryka to kraj możliwości. Przytoczył cytat z Jerzego Waszyngtona na temat zagrożeń, jakie niesie stronnictwo na rzecz jednej partii i mocno skrytykował dwupartyjny system, w formie, w jakiej funkcjonuje w USA.
„Amerykanie pozwolili przedstawicielom rządu, pod pretekstem nagłej konieczności i jedności partii, ignorować podstawowe zasady systemu instytucjonalnego: podziału władzy, federalizmu i praworządności [...] Współczesna polityka jest uwikłana w stronniczą spiralę śmierci, ale jest ucieczka od tego" – napisał, nawołując Amerykanów do pójścia za jego przykładem i odrzucenia lojalności partyjnych, które przyczyniają się do podziałów. „Proszę was, żebyście uwierzyli, że stać nas na więcej niż ten dwupartyjny system. Jeżeli nic nie zrobimy w tym kierunku, to stracimy Amerykę" – napisał w „Washington Post".
39-letni kongresmen Justin Amash, prawnik z zawodu, jest libertarianinem, a do Kongresu dostał się na fali ruchu herbacianego w 2010 r. Nieraz nie zgadzał się z linią Partii Republikańskiej w istotnych sprawach. Między innymi jest najgłośniejszym po prawej stronie podziału politycznego krytykiem prezydenta Trumpa.
W maju jako pierwszy i – jak na razie – jedyny republikanin w Kongresie stanął po stronie demokratów, uznając, że prezydent popełnił przestępstwo kwalifikujące go do stanu oskarżenia. Po przeczytaniu raportu Roberta S. Muellera III zarzucił też prokuratorowi generalnemu Williamowi P. Barry'emu, że naumyślnie przekręcił wnioski z raportu, żeby chronić reputację Trumpa.