Korespondencja z Nowego Jorku
Tym razem zadziałały słowa krytyki. Donald Trump powiedział, że rozważy inne ośrodki, w tym np. Camp David. „Moim zdaniem robiłem coś dobrego dla kraju, proponując spotkanie przywódców G7 w Doral w Miami. Ale jak zwykle wrogo nastawione do mnie media i demokraci oszaleli” – napisał na Twitterze, tłumacząc, dlaczego zmienił zdanie, mimo że o Doral jako miejscu, w którym mógłby się odbyć zjazd G7 wspominał od miesięcy.
Decyzja o zorganizowaniu szczytu G7 w Trump National Doral w Miami była bezprecedensowa. Prezydent nie zorganizował przetargu, ale jednogłośnie zdecydował, że przyzna kontrakt opiewający na miliony dolarów swojej rodzinnej firmie. – Donald Trump nie wstydzi się korupcji. Nadużywa urzędu prezydenckiego i łamie prawo, kierując miliony dolarów do swojej kieszeni – powiedział kongresman Lois Frankel, demokrata z Florydy, jeden z dużej grupy ustawodawców, którzy złożyli projekt ustawy blokującej wykorzystanie federalnych funduszy na organizację zjazdu przywódców G7 w ośrodku Trumpa.
Szczyt G7 w ośrodku należącym do rodzinnej firmy Donalda Trumpa byłby prawnie problematyczny dla prezydenta ze względu na to, że jego firma pobrałaby opłaty od zagranicznych rządów oraz rządu amerykańskiego, a to jest wbrew konstytucyjnej klauzuli uprzywilejowania (Emoluments Clause). Krytyków nie przekonywały zapewnienia Białego Domu, że szczyt zostanie zorganizowany „po kosztach”, tak aby Trump Organization nie czerpała zysku z wydarzenia. Krytycy zwracali uwagę, że nawet jeżeli Trump National Doral Miami rzeczywiście nie zarobi dolara na organizacji szczytu G7 w swoim ośrodku, to i tak czerpać będzie ogromne korzyści, które mogą się zmaterializować w późniejszym czasie. G7 przyciąga setki dyplomatów, dziennikarzy i pracowników ochrony. – Ośrodki, w których odbywały się zjazdy przywódców świata, takie jak np. Lough Erne w Północnej Irlandii w 2013, przez wiele lat czerpały profity z reklamy, jaką było zorganizowanie tam szczytu przywódców – piszę „Washington Post”. – Wydarzenie to zaznaczyło nasz ośrodek na mapie świata. Tego się nie da kupić – powiedział, cytowany przez amerykański dziennik, kierownik Lough Erne William Kirby.
Taki darmowy PR byłby na wagę złota dla ośrodka golfowego Doral, który od lat nie przynosi dochodu. Jak wynika z danych Trump Organization, w latach od 2015 do 2017 r. przychody tego ośrodka spadły o 69 procent. – Decyzja Trumpa o tym, aby zorganizować tak duże międzynarodowe wydarzenie w jego własnym kompleksie golfowym to znak, że prezydent coraz bardziej nic nie robi sobie z krytyki Kongresu oraz norm etycznych, jakich trzymali się jego poprzednicy, starający się oddzielać obowiązki związane z urzędem prezydenckim od prywatnych interesów – pisały media krytycznie nastawione do prezydenta Trumpa.