W ostatnią sobotę II Marsz Równości przeszedł ulicami Lublina. Według szacunków policji, wzięło w nim udział ok. 1,5 tys. osób. Na trasie przemarszu doszło do incydentów, określanych przez mundurowych jako „niegroźne”. Kilka dni później poinformowano jednak o zatrzymaniu małżeństwa z Lublina, które na sobotni Marsz Równości przyniosło ładunek wybuchowy własnej konstrukcji. Zdaniem biegłego stwarzało to zagrożenie dla życia. 

Marsz próbował zablokować prezydent miasta Krzysztof Żuk, z obawy o bezpieczeństwo mieszkańców. Sąd nie podzielił tej argumentacji i cofnął zakaz organizacji. Wcześniej podobnie scenariusz wyglądał w kilku innych polskich miastach.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w Radiu Maryja o możliwość blokowania marszów równości zwrócił uwagę, że zgodę na organizację takich zgromadzeń wydają właśnie władze samorządowe. - To są najczęściej prezydenci miast. (…) Co prawda może to być zakwestionowane przez wojewodę, ale później idzie do sądu i jest oczywiste, że sąd się zgodzi. Takie mamy sądy i to musimy wziąć pod uwagę - mówił, odpowiadając na pytanie jednego ze słuchaczy.

- Poza tym my, generalnie rzecz biorąc, mamy wielką niechęć do tego, żeby w jakikolwiek sposób ograniczać prawa obywateli, nawet tych, z którymi się radykalnie nie zgadzamy. My się z tym radykalnie nie zgadzamy, ale uważamy, że Polska musi być tym krajem wolności. A wolność oznacza, że ci, z którymi się nie zgadzamy, też mogą swoje poglądy demonstrować – oczywiście z pewnymi ograniczeniami, które są zawarte w konstytucji - zaznaczył Jarosław Kaczyński.

- Nie ma praktycznej możliwości wprowadzenia zakazów ani nie ma też z naszej strony intencji, żeby prawo do demonstracji (…) było ograniczane - zapowiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości.