Przez wiele lat zwykli podatnicy i firmy nie miały większych problemów z uzyskaniem indywidualnych interpretacji prawa podatkowego. Odmowy ich wydania były rzadkością. Oczywiście na wokandy sądowe trafiały setki sporów o meritum, czyli wykładnię prawa. Dziś coraz więcej spraw z wniosków interpretacyjnych kończy się w przedbiegach. To efekt tzw. klauzuli o unikaniu opodatkowania, zwanej też klauzulą obejścia prawa podatkowego. Najnowsze orzecznictwo Naczelnego Sądu Administracyjnego nie daje specjalnych widoków na zmianę podejścia fiskusa.
Czytaj także: Dla optymalizacji granicą jest prawo
Dwie ścieżki
Problem z „dostępem" do interpretacji indywidualnych zaczął się po tym, jak do ordynacji podatkowej została wprowadzona klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania, która miała przede wszystkim zapobiegać agresywnym optymalizacjom podatkowym.
Na etapie projektu, a także już po uchwaleniu nowelizacji z falą krytyki spotkało się nie tylko samo rozwiązanie klauzulowe, ale także związane z nią zmiany dotyczące interpretacji indywidualnych. Ustawodawca postanowił, że interpretacje te nie będą wydawane w zakresie tych elementów stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego, co do których istnieje uzasadnione przypuszczenie, że mogą być przedmiotem decyzji klauzulowej (odpowiednio: stanowić nadużycie prawa, o którym mowa w ustawie o VAT).
Przy czym organy interpretacyjne zostały w tym zakresie wyposażone w dodatkowe uprawnienie, tzn. mogą występować o opinię potwierdzającą ich przypuszczenia co do zastosowania klauzuli. Fiskus bardzo szybko zaczął korzystać z nowego rozwiązania. W praktyce, gdy podatnik występował o interpretację indywidualną, urzędnicy uznawali, że opisane zdarzenie to optymalizacja podatkowa, do której ma zastosowanie klauzula. Po uzyskaniu opinii potwierdzającej ich uzasadnione przypuszczenie jej zastosowania, masowo zaczęli odmawiać wszczęcia postępowania interpretacyjnego. Efekt był taki, że podatnik nie otrzymywał odpowiedzi na zadane pytanie. Zostawał z „sugestią", że jego przypadek może wpadać w klauzulę o unikaniu opodatkowania. A jedyną alternatywą, żeby uchronić się przed negatywnymi konsekwencjami, pozostawało wystąpienia o opinię zabezpieczającą za 20 tys. zł.