Nikt nie ma wątpliwości – oszustwa w handlu drobną elektroniką są faktem, i to nie tylko w Polsce. Takie urządzenia mają relatywnie dużą wartość w stosunku do masy i objętości – w związku z tym łatwiej je transportować między różnymi krajami UE i zyskiwać na nich sporą marżę bez nadmiernych kosztów transportu. To dlatego właśnie tak chętnie używają ich oszuści nakręcający tzw. karuzele podatkowe, w których towar krąży wielokrotnie między różnymi krajami UE.
Mechanizm VAT do 1 lipca pozwalał nieuczciwym uczestnikom takiego obrotu na inkasowanie VAT zawartego w cenach towaru i znikanie bez rozliczenia tego podatku z urzędem skarbowym. Od 1 lipca podatek ten nalicza w Polsce odbiorca towaru. System „odwróconego" VAT rozwiązał podobne problemy w branży stalowej, więc może się sprawdzić i w elektronicznej. Pozostaje jednak problem z przeszłością i ściganiem domniemanych oszustów. Kontrolerzy najczęściej stawiają zarzut pozorności transakcji albo niedochowania należytej staranności w doborze kontrahenta.
Staranni niedoceniani
Gdy przedsiębiorcy przedstawiają dowody, że naprawdę handlowali telefonami i weryfikowali dostawcę – urzędnicy to ignorują.
– Kontrolujący w mojej sprawie nawet nie zażądali dokumentów potwierdzających, czy dokonałem jakichkolwiek czynności weryfikacyjnych w stosunku do kontrahenta – mówi jeden z przedsiębiorców z branży.
Inny przyznaje: – Skanowaliśmy wszystkie numery IMEI (specjalistyczny identyfikator na rynku elektroniki) i mamy zdjęcia wszystkich partii towaru, którymi handlowaliśmy, ale to nie przekonało kontrolerów. Uznali, że transakcji nie było.