Meksyk liczy na nową rewolucję

Pierwszy raz na czele kraju staje prezydent z lewicy. Wyczyści stajnię Augiasza pozostawioną po poprzednikach?

Aktualizacja: 02.07.2018 20:54 Publikacja: 02.07.2018 18:50

Lopez Obrador zdobył 53 proc. głosów, 20 pkt proc. więcej niż najgroźniejszy rywal

Lopez Obrador zdobył 53 proc. głosów, 20 pkt proc. więcej niż najgroźniejszy rywal

Foto: AFP

Drugie największe państwo Ameryki Łacińskiej jest tak zmęczone korupcją i przemocą, że w niedzielę wybrało Andresa Manuela Lopeza Obradora (częściej nazywanego AMLO) już w pierwszej turze. Z 53 proc. głosów uzyskał on najlepszy wynik od przywrócenia demokracji niemal 20 lat temu. Zaś jego partia, Morena, zdobyła nie tylko większość w obu izbach parlamentu, ale także przejęła władzę w kluczowych regionach kraju, w tym w samej stolicy.

– Apeluję do wszystkich Meksykanów o pojednanie, podporządkowanie własnych interesów, nawet tych jak najbardziej słusznych, interesowi ogólnemu. Odtąd państwo przestanie być komitetem służącym mniejszości, a stanie się reprezentantem wszystkich, bogatych i biednych, tych ze wsi i miast, wierzących i niewierzących, mających taką czy inną orientację seksualną – obiecał Obrador tłumom świętującym jego zwycięstwo na centralnym placu stołecznej metropolii w nocy z niedzieli na poniedziałek.

Zerwać z establishmentem

Jak w tylu innych krajach, od Ameryki Trumpa po Włochy Salviniego, Meksyk postawił na kandydata, który obiecał zerwanie z „establishmentem". Podobnie jak amerykański prezydent, także AMLO chce zerwać z liberalnym systemem gospodarczym wprowadzonym wraz z NAFTĄ 24 lata temu. Bo choć umowa ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą spowodowała przeniesienie części amerykańskich zakładów na południe od Rio Grande (przede wszystkim motoryzacyjnych, tzw. maquiladoras), to doprowadziła także do ogromnej pauperyzacji meksykańskich rolników, którzy nie byli w stanie konkurować z amerykańskimi farmerami dotowanymi przez Waszyngton. To stało się główną przyczyną powstania ogromnych faweli na obrzeżach miast, przede wszystkim samego Ciudad de Mejico.

W poniedziałek na Twitterze Trump pogratulował AMLO zwycięstwa i zapowiedział, że chce z nim pracować „dla dobra obu krajów". Ta współpraca może być jednak trudna nie tylko z uwagi na stawkę w tej grze: Meksyk niedługo stanie się drugim po Chinach partnerem handlowym USA, wyprzedzając Kanadę, i już teraz wypracowuje, również po Chinach, drugą największą nadwyżkę handlową z sąsiadem z północy. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, Enrique Pena Niety, Obrador nie da się też upokorzyć przez Trumpa, choćby w sprawie budowy muru na granicy obu państw czy wydalenia latynoskich imigrantów. Nie pozwala mu na to silny charakter.

Ale to ukrócenie powszechnej przemocy ma być priorytetem dla nowego prezydenta. Aresztowanie i ekstradycja do USA w styczniu ub.r. przywódcy największego gangu narkotykowego kraju Joaquina „El Chapo" Guzmana miała być ukoronowaniem walki z zorganizowaną przestępczością Pena Niety. Stało się jednak inaczej: pozbawione szefów wielkie organizacje mafijne rozpadły się na mniejsze i przez to jeszcze trudniejsze do kontrolowania przez władze bandy, które skoncentrowały się już nie tylko na przerzucie środków odurzających do USA, ale także na wielu innych rodzajach przestępczości, w tym porwaniach, prostytucji, hazardzie, praniu brudnych pieniędzy i kontroli władz lokalnych.

Właśnie dlatego w kampanii przed niedzielnymi wyborami zamordowano 136 kandydatów, a 400 grożono śmiercią. Tysiące zrezygnowało zaś z ubiegania się o stanowiska, uznając, że ryzyko śmierci nie jest tego warte.

Ubiegły rok był w całym kraju wyjątkowo brutalny: zostało zamordowanych 29 tys. osób, 20,5 na 100 tys. mieszkańców. To co prawda proporcjonalnie wyraźnie mniej niż w Brazylii czy Kolumbii, ale 30 razy więcej niż w Polsce.

Gratulacje z Wenezueli

Kluczem do ograniczenia przestępczości ma być zdaniem Obradora poprawa zabezpieczeń socjalnych ludności. Nowy prezydent, który przejmie oficjalnie władzę dopiero 1 grudnia, obiecuje podniesienie emerytur, ale także minimalnych wynagrodzeń, uposażeń policji i urzędników. Chce, aby dla młodych Meksykanów służba w gangach przestępczych nie była jeśli nie jedyną, to najprostszą drogą do zdobycia środków na utrzymanie. Znacznie bardziej mętny jest natomiast plan ograniczenia korupcji w kraju, gdzie stała się ona częścią kultury codziennego życia.

Zaraz po ogłoszeniu wyniku wyborów list gratulacyjny na ręce Obradora przesłał prezydent Wenezueli Nicolas Maduro.

„Pozdrawiam bratni naród meksykański i jego wybranego prezydenta. Niech szeroko otworzą się aleje współpracy i suwerenności naszych narodów" – napisał przywódca, który doprowadził do całkowitej ruiny swój kraj.

Równie entuzjastycznie na wiadomości z Meksyku zareagował prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel, który uznał, że zdarzyło się „historyczne zwycięstwo". Lenin Moreno zaś, prezydent Ekwadoru, przyznał, że liczy na „zjednoczenie nadziei" obu krajów.

Część ekspertów obawia się, że pierwszy eksperyment Meksyku z rządami lewicy skończy się tak samo, jak to było na Kubie i Wenezueli: bankructwem kraju. Ale w ciągu bardzo długiej kariery politycznej (startował trzykrotnie w wyborach prezydenckich, był też burmistrzem stolicy) Obrador wyraźnie złagodził swoje poglądy. W niedzielną noc obiecał, że nie „ruszy własności prywatnej". Obiecał też, że nie pozwoli na zwiększenie długu i deficytu budżetowego, aby sfinansować program wydatków socjalnych. Jego zdaniem ukrócenie korupcji wystarczy, aby znaleźć na to środki, choć być może będzie też trzeba mocniej opodatkować narodowy koncern naftowy, Pemex.

Przez 70 lat, do 2000 roku, krajem rządziła konserwatywna Partia Instytucjonalno-Rewolucyjna. Później, na krótko, oddała władzę również prawicowej Partii Akcji Narodowej, aby odzyskać władzę wraz z dojściem do władzy Pena Nieto.

Ugrupowanie liczyło, że uda mu się utrzymać władzę dzięki technokratycznemu kandydatowi na prezydenta Antonio Meade, jak to wcześniej było z Ernestem Zedillem czy Carlosem Salinasem de Gortarim. Ale porażka niegdyś jedynej partii kraju była tak wielka, że utrzymała się tylko w regionalnych władzach półwyspu Jukatan.

Drugie największe państwo Ameryki Łacińskiej jest tak zmęczone korupcją i przemocą, że w niedzielę wybrało Andresa Manuela Lopeza Obradora (częściej nazywanego AMLO) już w pierwszej turze. Z 53 proc. głosów uzyskał on najlepszy wynik od przywrócenia demokracji niemal 20 lat temu. Zaś jego partia, Morena, zdobyła nie tylko większość w obu izbach parlamentu, ale także przejęła władzę w kluczowych regionach kraju, w tym w samej stolicy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne