Drugie największe państwo Ameryki Łacińskiej jest tak zmęczone korupcją i przemocą, że w niedzielę wybrało Andresa Manuela Lopeza Obradora (częściej nazywanego AMLO) już w pierwszej turze. Z 53 proc. głosów uzyskał on najlepszy wynik od przywrócenia demokracji niemal 20 lat temu. Zaś jego partia, Morena, zdobyła nie tylko większość w obu izbach parlamentu, ale także przejęła władzę w kluczowych regionach kraju, w tym w samej stolicy.
– Apeluję do wszystkich Meksykanów o pojednanie, podporządkowanie własnych interesów, nawet tych jak najbardziej słusznych, interesowi ogólnemu. Odtąd państwo przestanie być komitetem służącym mniejszości, a stanie się reprezentantem wszystkich, bogatych i biednych, tych ze wsi i miast, wierzących i niewierzących, mających taką czy inną orientację seksualną – obiecał Obrador tłumom świętującym jego zwycięstwo na centralnym placu stołecznej metropolii w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Zerwać z establishmentem
Jak w tylu innych krajach, od Ameryki Trumpa po Włochy Salviniego, Meksyk postawił na kandydata, który obiecał zerwanie z „establishmentem". Podobnie jak amerykański prezydent, także AMLO chce zerwać z liberalnym systemem gospodarczym wprowadzonym wraz z NAFTĄ 24 lata temu. Bo choć umowa ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą spowodowała przeniesienie części amerykańskich zakładów na południe od Rio Grande (przede wszystkim motoryzacyjnych, tzw. maquiladoras), to doprowadziła także do ogromnej pauperyzacji meksykańskich rolników, którzy nie byli w stanie konkurować z amerykańskimi farmerami dotowanymi przez Waszyngton. To stało się główną przyczyną powstania ogromnych faweli na obrzeżach miast, przede wszystkim samego Ciudad de Mejico.
W poniedziałek na Twitterze Trump pogratulował AMLO zwycięstwa i zapowiedział, że chce z nim pracować „dla dobra obu krajów". Ta współpraca może być jednak trudna nie tylko z uwagi na stawkę w tej grze: Meksyk niedługo stanie się drugim po Chinach partnerem handlowym USA, wyprzedzając Kanadę, i już teraz wypracowuje, również po Chinach, drugą największą nadwyżkę handlową z sąsiadem z północy. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, Enrique Pena Niety, Obrador nie da się też upokorzyć przez Trumpa, choćby w sprawie budowy muru na granicy obu państw czy wydalenia latynoskich imigrantów. Nie pozwala mu na to silny charakter.
Ale to ukrócenie powszechnej przemocy ma być priorytetem dla nowego prezydenta. Aresztowanie i ekstradycja do USA w styczniu ub.r. przywódcy największego gangu narkotykowego kraju Joaquina „El Chapo" Guzmana miała być ukoronowaniem walki z zorganizowaną przestępczością Pena Niety. Stało się jednak inaczej: pozbawione szefów wielkie organizacje mafijne rozpadły się na mniejsze i przez to jeszcze trudniejsze do kontrolowania przez władze bandy, które skoncentrowały się już nie tylko na przerzucie środków odurzających do USA, ale także na wielu innych rodzajach przestępczości, w tym porwaniach, prostytucji, hazardzie, praniu brudnych pieniędzy i kontroli władz lokalnych.