Bliska republikanom Fox News, powołując się na dwa niezależne źródła w Białym Domu, zapowiedziała, że Trump już rozstrzygnął: USA wycofają się z porozumienia, które Barack Obama zawarł w 2015 r. Podobnie plan prezydenta oceniały inne amerykańskie media. Trump lubi jednak zaskakiwać. Tak było z zapowiedzią wyprowadzenia USA z NAFTA, do czego ostatecznie nie doszło.

Tym razem decyzja prezydenta była tym trudniejsza, że nie tylko Kongres, ale też sami doradcy i rodzina Trumpa w tej sprawie były podzielone. Do pozostania USA w porozumieniu klimatycznym przekonywała ojca Ivanka oraz jej mąż Jared Kushner. Podobnie sądził sekretarz stanu Rex Tillerson. Także za porozumieniem opowiadał się wielki biznes, w tym największy koncern energetyczny ExxonMobil. Szef Tesli Elon Musk zapowiedział, że w przypadku wycofania się USA z umowy klimatycznej, wycofa się z rady doradców przy Trumpie.

Na rzecz zerwania zobowiązań z Paryża naciskał na Trumpa wywodzący się z radykalnej prawicy Stephe Bannon oraz szef Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Scott Pruitt. W podobnym apelem do prezydenta wystąpiła grupa 20 republikańskich senatorów, z liderem tego ugrupowania w Senacie Mitchem McConnellem.

Obama zobowiązał się do ograniczenia przez USA do 2025 proc. emisji CO2 o 28 proc. w stosunku do stanu z 2005 r. Do tej pory Ameryce udało się ograniczyć tę emisję o 12 proc. Jednak porozumienie z Paryża nie przewiduje kar za złamanie zobowiązań. Powiązana z republikanami fundacja Heritage uważa, że zobowiązania z Paryża oznaczają warte 2,5 bln USD obciążone dla gospodarki. Ale już dziś dwa razy więcej osób jest zatrudnionych w USA przy produkcji energii odnawialnej niż tej pochodzącej z węgla.