Rzeczpospolita: Jak pan odebrał list szefa MSZ do sekretarza generalnego Rady Europy?
Paweł Kowal, historyk z PAN, były wiceszef MSZ w rządzie PiS: Minister Witold Waszczykowski znalazł się w podobnej sytuacji jak Konrad Mazowiecki, który najpierw zaprosił Krzyżaków do Polski, a potem miał z nimi problem (śmiech). A tak na serio, nie powinno się krytykować szefa MSZ za zaproszenie Komisji Weneckiej. Ona i tak by do nas przyjechała. Natomiast to zaproszenie bardzo pomogło Beacie Szydło w jej wystąpieniu w PE i było jednym z elementów jej sukcesu.
Wracając do listu. Moim zdaniem ten problem trzeba rozwiązać politycznie. Wejście w konflikt z Komisją Wenecką buduje napięcie w relacjach z Komisją Europejską i z przedstawicielami administracji amerykańskiej. Może się okazać, że to wyznaczy ramy działania dla każdego kolejnego ministra spraw zagranicznych.
Wejście na ścieżkę konfrontacji z KW nie jest rozwiązaniem dobrym?
Nie wiem, czy to jest konfrontacja. Nie chcę oceniać działania ministra Waszczykowskiego, bo nie znam jego uwarunkowań. Nie wiem, w jakim stopniu działa na potrzeby rynku wewnętrznego, a w jakim na potrzeby swoich relacji z instytucjami międzynarodowymi. Wiem jedynie, że Polska reguły gry Rady Europy i Komisji Weneckiej zna bardzo dobrze, bo uczestniczy w jej pracach od wielu lat. Sami w podobny sposób oceniamy konstytucje innych krajów, nawet tych, które nie są członkiem UE. A w Unii obowiązują dodatkowe regulacje, które też znamy. Na gruncie tych regulacji trzeba bronić tego, co dzieje się w Polsce. To jest jedyna droga.