Nakłady na ochronę zdrowia nieustannie rosną. Dotyczy to zarówno źródeł publicznych (NFZ, dotacje budżetowe, fundusze Unii Europejskiej), jak też wydatków z naszej prywatnej kieszeni. I chociaż gołym okiem widać poprawę standardów w wyposażeniu technicznym przychodni i szpitali, to w odczuciu pacjentów jakość usług medycznych nie jest zadowalająca. System publiczny jest nękany ustawicznymi akcjami protestacyjnymi, których tłem są niskie zarobki i kiepskie warunki pracy. Pacjenci narzekają na kolejki w oczekiwaniu na niezbędne świadczenia medyczne. Coraz dotkliwiej odczuwamy brak pielęgniarek i lekarzy. I nie zmienią tego „wylewające się" z mediów natrętne reklamy cudownych pigułek i maści usuwających wszelkie dolegliwości.
Czytaj więcej: Samorząd XXI wieku - wybory samorządowe 2018
Polski system ochrony zdrowia sprawia wrażenie pogłębiającego się chaosu. Od lat, czyli od czasu wprowadzenia kas chorych w ramach tzw. powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego (rządy AWS w latach 1997–2001), nie prowadzi się debaty publicznej na temat strategii i kierunków zmian. Co gorsza, żadna ekipa rządząca nie odważyła się nawet zainicjować dyskusji o modelu docelowym. Dyskusja taka musiałaby się odbywać „ponad podziałami" politycznymi (co dziś trudno sobie wyobrazić), aby wysiłek poprawiania systemu przez kolejne ekipy rządzące nie szedł na marne.
Nawet powszechny dostęp do internetu i usług związanych z nowymi technologiami informacyjnymi, który zrewolucjonizował wiele instytucji i branż gospodarki, z trudem przebija się do rzeczywistości „służby zdrowia". Specjaliści powiadają, że informatyzacja poprawia działanie uporządkowanych organizacji, natomiast nałożona na chaos – tylko ten chaos pogłębia. Potwierdzeniem tej tezy mogą być ciągle nieudane próby wprowadzenia elektronicznego zwolnienia lekarskiego.
W dyskusjach o kierunkach zmian w systemie ochrony zdrowia uczestniczą głównie lekarze, którym w karierze zawodowej przytrafia się pełnić role polityczne. Z trudem udaje się usłyszeć głos pielęgniarek, o pacjentach nie wspominając. Paradoksalnie – polityków lokalnych i regionalnych mało kto pyta o zdanie, chociaż to na nich spoczywa lwia część odpowiedzialności np. za kondycję szpitali (samorząd terytorialny w powiecie i województwie). Warto sięgnąć do doświadczeń zarządzania zdrowiem na poziomie lokalnym i regionalnym i spróbować, choćby na razie teoretycznie, uporządkować kompetencje.