Rewolucja, o której mało wiadomo

Jedyną szansą Poczty Polskiej pozostania pośrednikiem między państwem a obywatelami jest wejście w funkcję operatora doręczeń elektronicznych, czyli powrót do roli operatora pocztowo-telekomunikacyjnego.

Publikacja: 12.09.2019 21:00

Rewolucja, o której mało wiadomo

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Ministerstwo Cyfryzacji kończy pracę nad projektem ustawy o elektronizacji doręczeń. To ważny projekt, bez wielkiej przesady można uznać go za rewolucyjny dla funkcjonowania całego państwa. Tym bardziej dziwi brak szerszego zainteresowania tą ustawą.

Proponowane rozwiązanie jest praktyczną implementacją unijnego rozporządzenia eIDAS z 2014 r., czyli zrównania doręczeń elektronicznych z tradycyjnymi. Ustawa zmienia ogólną zasadę pisemności działań organów administracji publicznej na rzecz zasady postępowania elektronicznego, a co za tym idzie – dokonywania wszelkich doręczań na specjalny, dedykowany adres elektroniczny.

To bez wątpienia bardzo potrzebna i oczekiwana zmiana. Można przypuszczać, że Polacy bardzo chętnie zaakceptują nową elektroniczną formę relacji z administracją publiczną, czego najlepszym dowodem są nowoczesne, na tle Europy, usługi e-bankowości czy składanie PIT w formie elektronicznej.

Przyszłość Poczty Polskiej

Kluczowym podmiotem całego procesu elektronizacji doręczeń ma być operator wyznaczony na rynku pocztowym, czyli Poczta Polska. Takie rozwiązanie rodzi pytanie o przyszłość jednego z największych polskich przedsiębiorców.

Do połowy lat 90. poprzedniego wieku rynki pocztowe w Europie niewiele się od siebie różniły, nie wyłączając krajów bloku wschodniego. Istniał jeden państwowy operator pocztowy posiadający monopol na usługi pocztowe, a często także na usługi telekomunikacyjne (w Polsce przed rozłączeniem: Polska Poczta, Telefon i Telegraf – PPTiT).

Operatorzy ci posiadali również specjalny status prawny, łącznika pomiędzy administracją państwową a obywatelami. W świadomości wielu Polaków Poczta Polska nadal jest częścią szeroko rozumianej administracji publicznej.

Mogłoby się wydawać, że rynek pocztowy jest obszarem niepodlegającym zmianom. Nic bardziej mylnego. To rynek pocztowy należy do tych, które podlegają obecnie najdynamiczniejszej transformacji. Powody są zasadniczo dwa. Pierwszy to konsekwentnie spadające zapotrzebowanie na tradycyjne listy. Ich nadawcami stały się niemal wyłącznie podmioty instytucjonalne czy dostawcy usług. W Polsce z powodów prawnych każde postępowanie administracyjne, cywilne czy karne opiera się na doręczeniach listownych, co w dużym stopniu zwiększa liczbę listów.

Drugi trend związany jest z e-commerce, czyli szybkim dostarczaniem paczek ze sklepów internetowych. Rynek ten z roku na rok rośnie zarówno w zakresie liczby przesyłek, jak i zysków.

W obliczu tych zmian należy odpowiedzieć na pytanie, jaką dalszą rolę odgrywać ma Poczta Polska. Obecna formuła funkcjonowania tej spółki bez wątpienia się wyczerpuje. Formuła ta jest jednak konsekwencją wymagań wynikających z prawa pocztowego i posiadania od 2013 r. statusu operatora wyznaczonego.

Można przyjąć, że Poczta Polska będzie dalej konkurowała o zyskowny rynek paczek, czy jednak wspomniana rola pośrednika pomiędzy państwem a obywatelami się skończy? Jedyną szansą na kontynuowanie tej części jej działalności jest wejście w rolę operatora doręczeń elektronicznych, czyli de facto powrót do bycia operatorem pocztowo-telekomunikacyjnym.

E-mail będzie jak list polecony

Projektowane rozwiązanie o elektronizacji doręczeń zakłada, że wszystkie podmioty z szeroko pojętego sektora finansów publicznych będą zobligowane do posiadania skrzynki elektronicznej. Obywatele będą mieli dowolność. Nawet jeżeli zdecydują się na bezpłatne założenie skrzynki elektronicznej, to jedynie na swoją prośbę będą otrzymywać korespondencję na taką skrzynkę. Jednak odczytanie listu w formie elektronicznej będzie równoznaczne w skutkach z doręczeniem listu poleconego (czy poleconego ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru).

Różnica praktyczna będzie taka, że korespondencję elektroniczną zawierającą np. decyzję administracyjną czy wezwanie do stawiennictwa będzie można odebrać w jakimkolwiek miejscu na świecie, a nie jak dotychczas w swoim domu lub po awizowaniu w konkretnej placówce pocztowej. Ustawa zakłada, że korespondencja kierowana przez administrację publiczną powinna być doręczana właśnie w formie elektronicznej, choć niestety z wieloma wyjątkami.

Podmiotem kluczowym całego rozwiązania ma być każdorazowy operator wyznaczony, czyli obecnie Poczta Polska. Będzie ona zobowiązana do prowadzenia skrzynek elektronicznych, dbania o bezpieczeństwo cyfrowe i integralność każdej przesyłki elektronicznej oraz dostarczania potwierdzeń doręczenia i odczytania listów.

Wszystko pozornie tylko przypomina zwykłą skrzynkę, z której wysyłamy e-maile, ale w istocie prowadzenie elektronicznej korespondencji jest znacznie bardziej skomplikowane. Ustawodawca obarcza Pocztę Polską oraz ewentualnego każdego następnego operatora wyznaczonego obowiązkiem posiadania infrastruktury teleinformatycznej, której stworzenia nie finansuje nawet w części. Państwo będzie płacić operatorowi wyznaczonemu jedynie za nadanie przesyłki elektronicznej, czyli tak jak obecnie za nadanie tradycyjnego listu.

Nieznane koszty dla operatora

Na tym etapie bardzo trudno ocenić, czy Poczta Polska poradzi sobie z tym zadaniem, nie przedstawiono bowiem technicznych wymagań, jak cały system ma wyglądać oraz ile to będzie kosztować Pocztę Polską. Pierwsze lata działania systemu mogą być dla niej bardzo ryzykowne. Duże nakłady na infrastrukturę teleinformatyczną i jednocześnie związany z tym znaczny spadek wolumenu listów tradycyjnych, czyli głównego źródła dochodów, mogą doprowadzić do poważnych problemów finansowych.

Ryzyko to podejmuje świadomie lub nie jedyny właściciel Poczty Polskiej. W mojej ocenie spółka nie ma jednak innego wyjścia i śladem innych operatorów pocztowych z UE musi podjąć to wyzwanie.

Zmiana będzie ogromna i ryzykowna, ale konieczna, aby pozostać w swojej tradycyjnej roli łącznika państwa i obywateli i nie być jedynie zwykłym przedsiębiorstwem logistycznym. Bo czy rząd potrzebuje swojego dostarczyciela paczek na konkurencyjnym rynku?

Mateusz Chołodecki jest doktorem nauk prawnych, adiunktem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierownikiem Laboratorium Rynku Pocztowego w Centrum Studiów Antymonopolowych i Regulacyjnych UW. Specjalizuje się w regulacji rynku pocztowego i telekomunikacyjnego

Ministerstwo Cyfryzacji kończy pracę nad projektem ustawy o elektronizacji doręczeń. To ważny projekt, bez wielkiej przesady można uznać go za rewolucyjny dla funkcjonowania całego państwa. Tym bardziej dziwi brak szerszego zainteresowania tą ustawą.

Proponowane rozwiązanie jest praktyczną implementacją unijnego rozporządzenia eIDAS z 2014 r., czyli zrównania doręczeń elektronicznych z tradycyjnymi. Ustawa zmienia ogólną zasadę pisemności działań organów administracji publicznej na rzecz zasady postępowania elektronicznego, a co za tym idzie – dokonywania wszelkich doręczań na specjalny, dedykowany adres elektroniczny.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację