Czy słaba strona ogranicza możliwość wykorzystania szansy? Czy słaba strona potęguje ryzyko związane z zagrożeniem? Analiza SWOT to jedno z podstawowych narzędzi do opracowywania strategii, od lat wykorzystywane w biznesie. Doskonale da się ją także zastosować do przygotowywania planów na poziomie państwa. Tyle że nawet jeśli ktoś o tym pomyśli, to wykorzysta ją – głównie z powodów politycznych – w sposób fragmentaryczny, by udowodnić to, co trzeba udowodnić. A to – jak mówią fachowcy – poważne uchybienie metodologiczne, które wypacza sens procesu zarządzania strategicznego. Jak na dłoni widać to w sposobie myślenia państwa o energetyce.

Za mocną stronę uznajmy posiadane przez nas zasoby węgla. Uznajmy, że ich dalsza eksploatacja zniweluje zagrożenie, jakim mogą być potężne protesty górników bardzo czułych na wszelkie próby restrukturyzacji. Szansą jest też niezależność energetyczna kraju. Jeśli przyjmiemy takie dane wyjściowe, ignorując całą resztę okoliczności, decyzje są proste – Polska węglem stoi i kropka. Żadne wraże wiatraki nam tego nie odbiorą. Tyle że mimo posiadanych zasobów nawet owa niezależność okazuje się fikcją, biorąc pod uwagę skalę importu węgla, głównie z Rosji. A prawdziwym zagrożeniem są rosnące koszty oparcia naszego energetycznego miksu na węglu. I trudno powiedzieć, by było to zaskoczeniem – o tym, że ceny uprawnień do emisji CO2 będą rosły (choć był moment, kiedy trend się odwrócił, ale to już raczej historia), wiadomo od dawna. A konsekwencje będą okrutne – najwyższe w Unii Europejskiej ceny energii odbiją się nie tylko na całej gospodarce, ale też zwykłych gospodarstwach domowych. Mówiąc kolokwialnie, za ukochanie przez władze naszego „czarnego złota" zapłacimy wszyscy.

Słabą stroną naszej energetycznej „strategii" jest to, że tak naprawdę wciąż nie ma decyzji, co poza węglem. A przecież źródeł energii, może poza wiatrakami czy instalacjami solarnymi, nie stawia się w kilka miesięcy. To kosztowne inwestycje trwające lata, niezależnie od tego, czy jest to blok węglowy, elektrownia atomowa czy wodna. I ta słaba strona potęguje zagrożenia w sposób nieprzewidywalny. Wiem, to trudne decyzje, ale skoro w kilka miesięcy można było przejść od pomysłu do ustawy umożliwiającej budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, to być może dałoby się to zrobić także w kwestii budowy elektrowni atomowej? Albo morskich farm wiatrowych? Nie wiem, czy to akurat ten kierunek, od tego są tęższe głowy, ale naprawdę czas, żeby węgiel przestał zasłaniać nam oczy. Jeśli czarna zasłona nie spadnie, wszelkie strategie innowacyjności, elektromobilności, konkurencyjności itd. będziemy mogli sobie powiesić na kablu po żarówce, która właśnie przestała świecić.