Dobra ustawa reprywatyzacyjna? Nie ma szans - mówią byli właściciele

Byli właściciele nie wierzą w uchwalenie całościowej ustawy reprywatyzacyjnej jeszcze w tej kadencji Sejmu.

Aktualizacja: 30.08.2016 08:01 Publikacja: 29.08.2016 18:31

Dobra ustawa reprywatyzacyjna? Nie ma szans - mówią byli właściciele

Foto: 123RF

Stanisław Ziemecki z Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego wątpi, by przy obecnym rozziewie między roszczeniami i możliwościami finansowymi doszło do uchwalenia generalnej ustawy reprywatyzacyjnej.

– Na dobrą ustawę reprywatyzacyjną nie ma obecnie szansy – uważa. – Trzeba posuwać się małymi krokami, koncentrując się na stopniowym wprowadzaniu „małych" ustaw dla poszczególnych grup wywłaszczonych. Na przykład roszczenia z tytułu reformy rolnej różnią się diametralnie od spraw z dekretu Bieruta o gruntach warszawskich i wymagają odrębnych rozwiązań. Nie sposób ich pomieścić w jednej ogólnej ustawie. Niezmiernie trudno jest uzyskać kompromis między rozmiarami roszczeń a możliwościami finansowymi państwa – tłumaczy.

Politycy jednak proponują jedną ustawę. Doświadczenia ubiegłych lat pokazują, że prędzej trafi do kosza niż Dziennika Ustaw.

Kosz pełen intencji

Powstałe w 2010 r. opracowanie Kancelarii Senatu „Problematyka reprywatyzacji w świetle projektów ustaw w latach 1989–2010" podaje, że pierwsze prace nad zwrotem mienia przejętego na własność państwa na podstawie różnych tytułów podjęto jeszcze w 1990 r. Przewidywano rekompensaty w formie bonów kapitałowych na okaziciela o dziesięcioletnim okresie ważności. Projekt natrafił na sprzeciw ministrów finansów oraz przekształceń własnościowych.

Podobny los spotkał projekt ustawy o reprywatyzacji, przygotowany w 1991 r. za rządów premiera Jerzego Buzka. Pomimo to projekty się mnożyły. Z inicjatywą ustawodawczą występowali prezydent RP, rząd, posłowie i senatorowie. Dwukrotnie przedstawiał je w 1995 r. prezydent Lech Wałęsa. W sumie naliczono ich dotychczas aż 14. Zgłoszono także wnioski o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum w sprawie reprywatyzacji.

Uchwalona, dotychczas jako jedyna, ustawa z 2001 r. przewidywała zwrot nieruchomości w naturze i 50 proc. rekompensaty w bonach reprywatyzacyjnych. Zawetował ją prezydent Aleksander Kwaśniewski, bo wymagała znacznych środków. W 2005 r. pojawił się kolejny projekt, przygotowany przez rząd Marka Belki. Przewidywał wyłącznie rekompensaty za mienie przejęte bez odszkodowania na podstawie aktów nacjonalizacyjnych z lat 1944–1962. Nie obejmował gruntów warszawskich. Rekompensaty miały wynosić 15 proc. wartości przejętego mienia. Skalę roszczeń obliczano na ok. 60 mld zł, więc prac nie ukończono.

Za czasów rządów PO przerwano prace nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej, przygotowanym w 2008 r. w Ministerstwie Skarbu Państwa. Zakładał on ograniczone świadczenie pieniężne i – analogicznie do projektu z 2005 r. – nie obejmował roszczeń z tytułu gruntów warszawskich. Z dalszych prac wycofano też kolejną wersję ustawy, przygotowaną w 2011 r. i przewidującą 30 proc. rekompensaty. W 2014 r. minister finansów ogłosił, że przyjęcie ustawy wiązałoby się z istotnym skokowym wzrostem długu publicznego. Wtedy powstał projekt tzw. małej ustawy warszawskiej, przygotowany przez Urząd m.st. Warszawy i grupę parlamentarzystów PO.

Wobec braku rozwiązań ustawowych odpowiedzialność za reprywatyzację spadła na sądy. Dochodzenie roszczeń w sądach orzekających o 100-proc. rekompensatach okazało się zbyt kosztowne. Pojawiła się tzw. dzika prywatyzacja i związane z nią patologie, zwłaszcza w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i na Śląsku.

Spór o odszkodowania

Reakcje społeczne i wzrost negatywnych zjawisk ułatwiły prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz przepchnięcie przez parlament tzw. małej ustawy warszawskiej, czyli nowelizacji dwóch artykułów ustawy o gospodarce nieruchomościami. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego i podpis prezydenta RP umożliwiły wejście jej w życie 17 września. Nie wiadomo natomiast, jaki ostateczny kształt przybierze projekt całościowej ustawy reprywatyzacyjnej, którą jeszcze we wrześniu mają zgłosić posłowie PO.

Piotr Ciszewski, działacz Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, uważa, że trzeba zastopować oddawanie w naturze. Odszkodowanie powinno być symboliczne, aby nie uderzyło za bardzo w budżet państwa.

Warszawski adwokat Marek Szczygieł podziela opinię, że w dużej ustawie reprywatyzacyjnej należy ustalić próg rekompensat na poziomie co najwyżej 20 proc. w gotówce lub ewentualnie w obligacjach. Trzeba ograniczyć krąg spadkobierców upoważnionych do dochodzenia roszczeń, wyłączyć ich zbywalność i ustalić maksymalny termin, np. 30 lat, na wzruszenie decyzji nacjonalizacyjnej.

– Taką ustawę na pewno zaskarżymy do Trybunału Strasburskiego, podobnie zresztą jak i małą ustawę warszawską – zapowiada Ryszard Grzesiuła, wiceprezes stowarzyszenia Dekretowiec. – Konstytucja i prawo wspólnotowe przewidują, że odebranie własności może nastąpić za słusznym odszkodowaniem. 10 czy 20 proc. rekompensaty to nie jest słuszne odszkodowanie.

Zdaniem Grzesiuły trzeba szukać innych rozwiązań.

– Jest 2,5 mln gruntów Agencji Rolnej, które można sprzedać na cel reprywatyzacji, jest 8 mld zł ze sprzedaży drewna przez Lasy Państwowe i 5 mld w funduszu reprywatyzacyjnym. Starczyłoby na 50 proc. rekompensaty, co do których istnieje zgoda byłych właścicieli nieruchomości.

Z zapowiedzi prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz wynika, że w projekcie autorstwa PO przewidywane są 10-proc. rekompensaty w gotówce lub w mieniu zamiennym. Ustawa ma zamknąć na zawsze kwestię zwrotu całych budynków. Warszawski ratusz już wstrzymał wszelkie zwroty budynków, co w praktyce oznacza niewykonywanie wyroków sądów.

Przewodniczący Nowoczesnej Ryszard Petru wystąpił z propozycją wspólnego opracowania przez wszystkie ugrupowania parlamentarne nowego projektu ustawy reprywatyzacyjnej. Nieznane pozostaje na razie stanowisko PiS. Opracowanie odrębnego projektu przez PiS wydaje się mało prawdopodobne z uwagi na napięty budżet państwa. Wczoraj Jarosław Krajewski, wymieniany jako ewentualny kandydat PiS na stanowisko prezydenta Warszawy, mówił w Radiu dla Ciebie, że najważniejsze jest dotrzymanie obietnic wyborczych, jak obniżenie wieku emerytalnego czy podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Sprawa ustawy reprywatyzacyjnej wymaga dyskusji, ale jej brak nie może być uzasadnieniem dla łamania prawa.

ROSZCZENIA W LICZBACH

Miliardy do zwrotu

- 190 mld zł – na tyle w 2001 r. oszacował rząd Jerzego Buzka wartość mienia przejętego po II wojnie światowej przez państwo na potrzeby ustawy reprywatyzacyjnej. Prognozowano, że wpłynie 170 tys. wniosków.

- 70 mld zł, w tym 20 mld zł z tytułu gruntów warszawskich – na tyle jest obecnie szacowana realna skala roszczeń.

W projekcie ustawy z 2001 r. odszkodowania miały wynosić 50 proc. wartości nieruchomości. 22,9 mld zł miało pochodzić z akcji i udziałów prywatyzowanych spółek. 23,5 mld zł miał wynosić zwrot w naturze (w Warszawie maksymalnie 13,5 mld zł).

- 4 mld zł odszkodowań wypłacono z Funduszu Reprywatyzacyjnego od 2001 r. do końca lipca 2016 r.

- 1,13 mld zł – tyle od 1990 r. Warszawa wydała na odszkodowania dla dekretowców.

Stanisław Ziemecki z Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego wątpi, by przy obecnym rozziewie między roszczeniami i możliwościami finansowymi doszło do uchwalenia generalnej ustawy reprywatyzacyjnej.

– Na dobrą ustawę reprywatyzacyjną nie ma obecnie szansy – uważa. – Trzeba posuwać się małymi krokami, koncentrując się na stopniowym wprowadzaniu „małych" ustaw dla poszczególnych grup wywłaszczonych. Na przykład roszczenia z tytułu reformy rolnej różnią się diametralnie od spraw z dekretu Bieruta o gruntach warszawskich i wymagają odrębnych rozwiązań. Nie sposób ich pomieścić w jednej ogólnej ustawie. Niezmiernie trudno jest uzyskać kompromis między rozmiarami roszczeń a możliwościami finansowymi państwa – tłumaczy.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP