- Przewiduję, że będziemy lecieć ponownie przy użyciu rakiety Sojuz i nie mam powodu, by sądzić w tym momencie, że nie będzie to zgodne z harmonogramem - powiedział dziennikarzom w Moskwie. Bridenstine rozmawiał z reporterami w ambasadzie USA w Moskwie dzień po tym, jak awaria rakiety Sojuz zmusiła dwuosobową załogę do awaryjnego lądowania w Kazachstanie. Był to pierwszy taki incydent w postsowieckiej historii rosyjskich lotów w kosmos i bezprecedensowa porażka dla przemysłu kosmicznego w tym kraju.

Bridenstine, który po raz pierwszy odwiedził Rosję i Kazachstan po tym, jak został mianowany szefem NASA w tym roku, obserwował start z kosmodromu Bajkonur wraz ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Dmitrijem Rogozinem.

Zapowiedział, że jest "przekonany", iż nowa załogowa misja na ISS wyruszy zgodnie z planem w grudniu, chwaląc przy okazji "wspaniałe relacje" między rosyjskimi i amerykańskimi agencjami kosmicznymi.

Następna wyprawa na Stację przy pomocy rakiet Sojuz jest zaplanowana na 20 grudnia. Mimo ostatniej awarii, szef NASA chwalił "odporność" rakiet. - Nie każda misja, która się nie udaje, kończy się tak pomyślnie - zauważył. Dodał, że rozmawiał o wypadku z wiceprezydentem USA Mike'em Pencem, ale nie z prezydentem Donaldem Trumpem.

Zapytany w czwartek o wypadek Sojuza Trump powiedział, że "w ogóle się nie martwi" tym, że Amerykanie muszą polegać na Rosjanach, aby polecieć w kosmos.