Unia Europejska nie będzie miała wspólnego długu

Postulat Południa Europy zaciągania długu przez UE na finansowanie pomocy krajom dotkniętym przez pandemię nie ma szans na realizację. W czwartek nie zgodzą się na to unijni przywódcy.

Publikacja: 22.04.2020 21:00

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel Aris

Foto: AFP

Najpierw były euroobligacje, zwane też koronaobligacjami, teraz mowa o specjalnym funduszu na odbudowę gospodarki. Ten pierwszy postulat od początku skazany był na niepowodzenie: kraje północy Europy nigdy nie zgodziłyby się na mechanizm, w którym państwo członkowskie dowolnie zaciąga na rynku zobowiązania, które potem gwarantuje cała UE.

– Niezrozumiałe jest, dlaczego Conte (premier Włoch – red.) tak się przy tym upierał. Wszedł od razu na najwyższe drzewo, z którego potem było mu bardzo ciężko zejść – mówi wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Według niego ślady prowadzą do Paryża: to Emmanuel Macron miał go do tego namawiać, kryjąc się za jego plecami. Jednak ani upór Włocha, ani skala tragedii obserwowana we Włoszech nie przekonały krajów Północy do zmiany stanowiska. Próbą wyjścia z tej patowej sytuacji jest propozycja Komisji Europejskiej, częściowo oparta na nowych pomysłach Francji i Hiszpanii stworzenia ograniczonego w czasie i kwocie funduszu odbudowy gospodarki po kryzysie. Dał się nawet do tego przekonać Giuseppe Conte, który przed zaplanowanym na czwartek wideoszczytem przywódców UE złagodził stanowisko.

Czytaj także: Zagrożone fundusze

Bez kompromisu

Z naszych informacji wynika jednak, że do kompromisu w czwartek nie dojdzie. Teoretycznie jego efektem powinny być wytyczne dla KE, jak zaplanować nowy projekt budżetu UE na lata 2021–2027 i w jakim kierunku powinien iść fundusz odbudowy. Prawdopodobnie jednak te wytyczne będą ogólne i po 29 kwietnia, dniu publikacji nowego projektu budżetu, Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, zdecyduje o kolejnym spotkaniu przywódców.

– Propozycja włoska pokazuje, że atmosfera jest jednak konstruktywna – mówi wysoki rangą dyplomata UE. Według niego wszyscy zgadzają się, że niektóre państwa zostały kryzysem dotknięte w sposób bardziej bolesny i trzeba im pomóc, jednak nie ma mowy o wspólnym długu. – To pojęcie po prostu nie przejdzie w niektórych parlamentach narodowych – mówi dyplomata. Ale przekonuje, że jest możliwe stworzenie czegoś bardzo podobnego, tylko pod inną nazwą. Być może, jak chciałaby KE, w ramach wieloletniego budżetu UE, a może poza nim.

Linie podziału coraz bardziej się komplikują. Do wybuchu kryzysu spór o budżet rozgrywał się między zwolennikami większych wydatków, głównie krajami polityki spójności – w tym Polską – a stronnikami oszczędności, do których należą Holandia, Austria, Szwecja, Dania i – trochę za nimi schowane i bardziej elastyczne – Niemcy.

Południe kontra Północ

W czasach pandemii powstał inny konflikt – między Południem żądającym wspólnego długu na sfinansowanie jego potrzeb a sprzeciwiającą się temu Północą. Konflikt rozgrywał się w ramach strefy euro. Wylał się poza nią, gdy okazało się, że euroobligacje nie mają szans na realizację, a kredyty z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji, czyli instrumentu ratunkowego strefy euro, są odrzucane przez Włochy i Hiszpanię. Wtedy powstał pomysł funduszu odbudowy, który miałby być finansowany przez całą UE i dostępny dla całej UE. Bruksela proponuje, żeby został on umieszczony w wieloletnim budżecie UE. Skoro tak, to pytanie, czy pieniądze na pandemię mają zostać przesunięte z dotychczasowych unijnych polityk, w tym tak ważnej dla Polski polityki spójności, czy mają zostać znalezione nowe fundusze.

W tym drugim wypadku mogłyby one albo pochodzić z dodatkowych składek, albo zostać sfinansowane pożyczkami na rynku. Dla pierwszej opcji nie ma poparcia Europy północnej. Austria wręcz zapowiedziała, że będzie się trzymać swojego postulatu ograniczenia budżetu do 1 proc. dochodu narodowego brutto, co po recesji mogłoby w liczbach bezwględnych oznaczać nawet 0,85 proc. starego DNB.

Dla drugiej opcji poparcie jest bardzo warunkowe. – KE nie może emitować obligacji w imieniu UE. Nie ma takiego prawa, bo nie ma bazy podatkowej – zauważa dyplomata jednego z państw zwolenników oszczędnego budżetu. Zdecydowanie odrzuca on pomysł obligacji, dla których gwarancją miałby być unijny budżet. Obligacje w imieniu UE może natomiast emitować, i robi to od dawna, Europejski Bank Inwestycyjny, a w imieniu strefy euro – Europejski Mechanizm Stabilności.

Obie te instytucje mają osobowość prawną, kapitał wpłacony przez państwa UE lub państwa strefy euro i udzielone mu przez te państwa gwarancje. One nie dają jednak dotacji, tylko pożyczki. I taką właśnie pomoc finansową wyobrażają sobie państwa Północy: tanie pożyczki na inwestycje.

Inną opcją byłoby przesunięcie pieniędzy z dotychczasowej polityki spójności na odbudowę po pandemii. Czyli w praktyce ze Wschodu na Południe Europy. – Nie widzę woli, żeby w tej podstawowej części polityki spójności państwa członkowskie chciały dołożyć pieniędzy. Jeśli ma ona sfinansować inne cele, to może nastąpić istotne zmniejszenie funduszy na te tradycyjne – uważa Jan Olbrycht, sprawozdawca Parlamentu Europejskiego ds. wieloletniego budżetu UE. Temu przeciwstawia się nie tylko Polska i kraje Grupy Wyszehradzkiej, ale też państwa „oszczędne". – Wieloletni budżet jest na siedem lat i ma zupełnie inne cele. Możemy coś w nim poprzesuwać, ale nie będziemy go w zasadniczy sposób zmieniać z powodu krótkoterminowej potrzeby, jaką jest finansowanie skutków pandemii – mówi dyplomata jednego z tych państw.

Konrad Szymański sekretarz stanu ds. europejskich

Opowiadamy się za umieszczeniem Funduszu Odbudowy w kontekście WRF. Jesteśmy za większym udziałem środków bezzwrotnych w walce z kryzysem, ale tylko przy porozumieniu co do nowych niedyskryminacyjnych środków własnych lub podniesieniu składek. Jesteśmy otwarci na nowe rozwiązania, ale nie zgodzimy się na obniżenie finansowania polityki spójności. Spójność ma inwestycyjny charakter i wobec kryzysu powinna być wzmacniana.

Najpierw były euroobligacje, zwane też koronaobligacjami, teraz mowa o specjalnym funduszu na odbudowę gospodarki. Ten pierwszy postulat od początku skazany był na niepowodzenie: kraje północy Europy nigdy nie zgodziłyby się na mechanizm, w którym państwo członkowskie dowolnie zaciąga na rynku zobowiązania, które potem gwarantuje cała UE.

– Niezrozumiałe jest, dlaczego Conte (premier Włoch – red.) tak się przy tym upierał. Wszedł od razu na najwyższe drzewo, z którego potem było mu bardzo ciężko zejść – mówi wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Według niego ślady prowadzą do Paryża: to Emmanuel Macron miał go do tego namawiać, kryjąc się za jego plecami. Jednak ani upór Włocha, ani skala tragedii obserwowana we Włoszech nie przekonały krajów Północy do zmiany stanowiska. Próbą wyjścia z tej patowej sytuacji jest propozycja Komisji Europejskiej, częściowo oparta na nowych pomysłach Francji i Hiszpanii stworzenia ograniczonego w czasie i kwocie funduszu odbudowy gospodarki po kryzysie. Dał się nawet do tego przekonać Giuseppe Conte, który przed zaplanowanym na czwartek wideoszczytem przywódców UE złagodził stanowisko.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse
Co się dzieje z cenami złota? Ma być jeszcze drożej
Finanse
Blisko przesilenia funduszy obligacji długoterminowych
Finanse
Babciowe jeszcze w tym roku. Ministerstwo zapewnia, że ma środki
Finanse
Wschodzące gwiazdy audytu według "Rzeczpospolitej"
Finanse
Szanse i wyzwania na horyzoncie