W „Listach z wojny” („Letters from War”) Ivo Ferreira cofa się do lat wojny kolonialnej w Angoli. Młody portugalski lekarz na początku lat 70. poprzedniego wieku zostaje wysłany na front. Stamtąd pisze listy do żony, która spodziewa się ich pierwszego dziecka. Te listy są zapisem wielkiej miłości, bólu rozłąki, żalu mężczyzny, który nie może uczestniczyć w narodzinach swojej córki. Czarno-białe zdjęcia, głos kobiety, która czyta korespondencję męża. To mogłoby się wydawać monotonne. A jednak „Listy z wojny” wciągają. Pokazują człowieka, którego historia odrywa od jego życia, od jego najbliższych. Ferreiro pokazuje strach, rozpacz, bunt tych, którzy nagle trafili do okopów i w każdej chwili narażeni są na śmierć. Jest w tym filmie przerażenia człowieka, który znalazł się w środku piekła. Nie swojego.
Te listy z wojny nie zostały wymyślone przez scenarzystę. Pisał je naprawdę Antonio Lobo Antunes, lekarz-psychiatra i pisarz, autor m.in. „Pamięci słonia” i portugalski kandydat do Nagrody Nobla z dziedziny literatury. Potem zostały wydane w książce.
— Antonio zgodził się na ich ekranizację pod warunkiem, że zdjęcia będziemy robić w Angoli. Postanowiłem nakręcić film najprościej jak umiem, na czarno-białej taśmie, nie wykorzystując nawet afrykańskiej muzyki. Bo „Listy...” są opowieścią o miłości, która pomaga przetrwać potworne chwile — mówi reżyser.
Niektóry recenzenci zarzucają filmowi, że nie ma w nim Angoli i cierpienia jej mieszkańców. Ale „Listy...” są opowieścią o ludziach, którzy z wojną nie chcą mieć nic wspólnego, a przecież się na niej znaleźli I często jest tak, żę jeśli nie zabiją, to zostaną zabici. Może dlatego wojna, która przegląda się w tle tej love story jest tak bardzo okrutna i pełna strachu. Ciekawe kino.
Natomiast niewypałem okazał się film Vincenta Pereza, który cofnął się do II wojny światowej i przeniósł na ekran powieść Hansa Fallady „Każdy umiera w samotności”. Bohaterami „Alone in Berlin” są starsi małżonkowie, którzy – jak większość społeczeństwa niemieckiego – popierali politykę Hitlera. Aż do czasu, gdy ich syn zginął na wojnie. Od tej pory Otto Quangel, wspierany przez żonę, zaczyna przeciwstawiać się nazizmowi. Pisze kartki pocztowe, w których namawia Niemców do przebudzenia. Rozkłada je w całym Berlinie. Bohaterami filmu są też mieszkańcy domu Quangelów, m.in. stary sędzia i Żydówka, która postanawia umrzeć z godnością. A wreszcie policjant, który prowadzi śledztwo w sprawie znajdowanych na ulicach kartek.