Po wichurach na Pomorzu niektórzy tamtejsi działacze samorządowi, a także partie opozycyjne sugerowali rządowi wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Z ubiegłotygodniowych wypowiedzi premier Beaty Szydło i ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka wynikało, że taki stan nie będzie wprowadzony. Także w piątek biuro prasowe MSWiA potwierdziło „Rzeczpospolitej", że rząd nie zmienił zdania w tej sprawie.
Z czym należałoby się liczyć, gdyby jednak sytuacja skłoniła Radę Ministrów do użycia takiego właśnie środka? Według ustawy z 2002 roku o stanie klęski żywiołowej taki stan można wprowadzić, jeśli nastąpiła katastrofa, której skutki „zagrażają życiu lub zdrowiu dużej liczby osób, mieniu w wielkich rozmiarach albo środowisku na znacznych obszarach, a pomoc i ochrona mogą być skutecznie podjęte tylko przy zastosowaniu nadzwyczajnych środków". Ustawa przewiduje wówczas specjalny sposób współdziałania różnych władz i daje możliwości ograniczenia praw obywatelskich.
Właśnie ograniczenia swobód mogą wzbudzać najwięcej kontrowersji. Lokalne władze mogą bowiem w stanie klęski żywiołowej nakazać zawieszenie działalności niektórych przedsiębiorców i nakazać delegowanie ich pracowników do usuwania skutków klęski, a im samym zakazać strajku. Mogą też nakazać obowiązkowe szczepienia, rozbiórkę budynków, zakaz przebywania w określonym obszarze, przymusową ewakuację czy nawet wprowadzić reglamentację sprzedaży różnych towarów. W grę wchodzi też wykorzystanie przez władze rzeczy ruchomych i nieruchomości bez zgody właściciela. Za nieprzestrzeganie tych zakazów grozi areszt lub grzywna.
Nietrudno sobie zatem wyobrazić sytuację, w której wojewoda decyduje o ewakuacji ludności z obszaru zagrożonego np. epidemią, nakazuje lokalnym przedsiębiorstwom przewozowym udostępnienie autobusów z kierowcami, a tym ostatnim zakaże strajku. Rozsądna może być też ingerencja w wolny rynek. Podczas wielkiej powodzi na Dolnym Śląsku w 1997 r. w niektóre miejsca odcięte od świata dowożono wprawdzie pieczywo łodziami, jednak za chleb kosztujący wówczas zwykle ok. 1 zł żądano nawet 10 zł. W takiej sytuacji przewidziana w ustawie urzędowa regulacja cen czy nawet kartki na żywność byłyby uzasadnione.
– Rada Ministrów może upoważnić lokalne władze do ograniczania swobód obywatelskich, ale nie musi używać całego ich katalogu z ustawy o stanie klęski żywiołowej – zauważa prof. Agnieszka Grzelak, prawnik z biura rzecznika praw obywatelskich. Zaznacza przy tym, że należy to robić tylko w niezbędnym zakresie. – Można przyjąć, że w razie powodzi można zarekwirować prywatne łodzie, ale zakaz strajku nie zawsze byłby uzasadniony – mówi prof. Grzelak.