Dodatkowo, ponieważ AstraZeneca w badaniach klinicznych miała zbyt małą próbę osób starszych, początkowo część państw UE, w tym Polska, zaleciła jej stosowanie tylko u osób w młodym i średnim wieku. Warto też zauważyć, że np. USA i Szwajcaria do dziś nie wydały autoryzacji dla tej szczepionki.
Jednak nawet ci, którzy są przekonani o skuteczności preparatu, mają problem z jego używaniem. Bo AstraZeneca od początku systematycznie obniża prognozy dostaw dla UE. Początkowo w I kwartale miało być 90 mln dawek, potem koncern obniżył to do 40 mln, a teraz coraz mniej pewne jest, czy dostarczy 30 mln. Według umowy z Unią AZ miała dostarczać preparat z czterech fabryk: w Belgii, Holandii i dwóch w Wielkiej Brytanii. Brytyjskie pracują wyłącznie dla rządu Borisa Johnsona, co jest złamaniem umowy z UE, ale wynika prawdopodobnie z niepisanych uzgodnień z Londynem, a holenderska nie ma jeszcze autoryzacji EMA. Nie ma, bo wystąpiła o nią niedawno, mimo że od miesięcy produkuje na potrzeby brytyjskie.
W efekcie dla UE szczepionki wytwarza tylko jedna fabryka – w Belgii. Zaufanie Komisji Europejskiej do tego dostawcy spadło już do bardzo niskiego poziomu i Bruksela w coraz mniejszym stopniu uwzględnia plany AZ w projekcie zaszczepienia 70 proc. dorosłej populacji UE do końca lata. – Dobra wiadomość jest taka, że pomimo opóźnień w przypadku firmy AstraZeneca nie spóźnimy się z programem szczepień w pierwszym kwartale. Pfizer produkuje znacznie więcej niż planowano, i zamierza dostarczyć nam więcej – powiedział w wywiadzie dla radia France 1 Thierry Breton, unijny komisarz rynku wewnętrznego, który nadzoruje teraz umowy z dostawcami szczepionek.
Czas i cena
Ale to, co wydaje się dobrą informacją, gdy spojrzeć na ogólne liczby, może być poważnym problemem dla kilku rządów, które zrezygnowały z należnych im dostaw od BioNTech/Pfizera i Moderny, czekając na szczepionki od AstraZeneki. Zrobiły to, bo, po pierwsze, jesienią 2020 r., gdy podpisywano kontrakty, wydawało się, że AZ jest bardzo zaawansowana i będzie w stanie szybko dostarczyć wielkie ilości szczepionki. Po drugie i najważniejsze, szczepionka BioNTech/Pfizera kosztuje 12 euro, Moderny nawet 15 euro, a od AstraZeneca – 2 euro. Kilka państw oddało więc przysługujące im dawki dwóch drogich koncernów, a kilka innych państw skwapliwie je kupiło. Teraz, gdy większość szczepień w Europie odbywa się preparatem BioNTech/Pfizera, a AstraZeneca zawodzi, może się okazać, że niektóre państwa zaszczepią swoich obywateli nawet do końca maja, a inni nie zrobią tego do końca lata.
Kto, komu i ile odstąpił, jest głęboko strzeżoną tajemnicą, ale falę komentarzy wywołał w piątek austriacki kanclerz Sebastiana Kurz. Doprosił on przywódców Łotwy, Bułgarii, Słowenii i Czech i wspólnie wysłali list do szefa Rady Europejskiej Charles'a Michela, żeby na szycie UE 25 i 26 marca zdecydować wspólnie o powrocie do oryginalnego planu, czyli żeby każdy dostawał szczepionki w liczbie zależnej od liczby ludności. To oznaczałoby, że nadwyżkowe dawki muszą oddać Niemcy, Francja czy Dania. Te kraje przyznały, że kupowały wszystko, co jest dostępne na rynku.
Polska kilka miesięcy temu poinformowała, ze zrezygnowała z części dostaw od Moderny, ale podobno dopiero tych zaplanowanych na III kwartał. Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało na nasze pytanie, czy oddawaliśmy dawki innym i czy przejmowaliśmy nadwyżki od tych, którzy szczepionek nie chcieli.