W Polsce kultura wychodzenia do restauracji niespecjalnie miała gdzie i kiedy się wykształcić. W latach PRL oczywiście takie punkty działały, ale bynajmniej nie celebrowano w nich całymi rodzinami obiadów, tylko raczej konsumowano na dużą skalę alkohol.

Teraz się to zmienia. Ale jak każda zmiana zachowań wymaga trochę czasu. W jadaniu poza domem nie chodzi przecież tylko o proste zaspokajanie głodu. Włosi czy Hiszpanie spędzają w restauracjach dużo czasu, nie dlatego przecież, aby tylko jeść. Ważniejszy jest aspekt społeczny gastronomii: przy stole spotykają się rodziny i znajomi, przy rozmowach faktycznie spędzają czas.

W Polsce to zjawisko też da się zauważyć, ale na razie głównie w dużych miastach. I też trudno się temu dziwić, w grę wchodzi bowiem aspekt finansowy. Wielu osób na wyjścia do restauracji zwłaszcza całą rodziną po prostu nie stać. Widać jednak zmiany zachowań, kwitnie bowiem rynek dostaw posiłków do domów.

Najpierw zamawianych telefonicznie, teraz coraz częściej przez internet, rośnie znacznie szybciej niż tradycyjna gastronomia. Polacy wciąż najczęściej kupują dania kuchni włoskiej z pizzą na czele czy frytki i hamburgery. Ale również kuchnie bardziej egzotyczne cieszą się coraz większym powodzeniem.

Zdecydowanie jesteśmy na początku zmian, które w miarę bogacenia się społeczeństwa będą tylko przyspieszać. Rynek może na tym tylko zyskać.