Za każdym razem turyści czekali na lotniskach przynajmniej po kilkanaście godzin. Przyczyna nieudanej podróży była taka sama, zawinił przewoźnik wykonujący rejs czarterowy: TUIfly, Travel Service, Small Planet Airlines bądź, należący do irlandzkiego Ryanaira, Ryanair Sun. To oczekiwanie mogło być znacznie mniej uciążliwe, gdyby na miejscu zaopiekowali się nimi przedstawiciele biur podróży, które sprzedawały wycieczkę. Najczęściej jednak pracownicy touroperatorów znikają na jakiś czas w sytuacjach kryzysowych i przeczekują do momentu, kiedy centrala powiadomi ich o kolejnych krokach.
Biznes życia
Dla 300 klientów biura TUI Poland nieudany wyjazd na Dominikanę, na który wybierali się 15 sierpnia, może być biznesem życia. Wyjazd na siedem dni, jeśli został wykupiony z odpowiednim wyprzedzeniem, np. w opcji first minute, czyli jeszcze jesienią 2017 roku, kosztował ich ok. 5,5 tys. złotych, tuż przed wyjazdem nawet ponad 7 tysięcy złotych. Jeśli nie zdecydowali się natychmiast na zamianę na inną ofertę TUI, powinni otrzymać nie tylko zwrot pieniędzy. W ramach odszkodowania za rozwiązanie imprezy (taką informację otrzymali esemesem 17 sierpnia, po dwóch dniach od planowanego wylotu) mają również prawo do odszkodowania w wysokości trzykrotności kwoty wpłaconej za wycieczkę, bo tak stanowi nowa ustawa chroniąca prawa turystów. Jeszcze rok temu wysokość odszkodowania stanowiła dwukrotność wpłaconej kwoty.
Na Lotnisku Chopina do pechowych urlopowiczów szybciej od pracowników biura TUI dotarli przedstawiciele kancelarii prawnych oferujących swoje usługi. Gdyby więc okazało się, że wszyscy uczestnicy niedoszłej wycieczki do Punta Cana będą dochodzić swoich praw, TUI musiałoby się liczyć z wypłatą odszkodowania w wysokości nawet 5 mln złotych.
Kto odpowiada
– Takie sytuacje, żeby wyjazd został odwołany, zdarzają się niesłychanie rzadko. Zazwyczaj winne są linie lotnicze, ale to biuro podróży odpowiada za organizację wycieczki. I to ono powinno zapewnić opiekę poszkodowanym – mówi Małgorzata Stańczyk, właścicielka biura sprzedaży wycieczek sieci My Travel. Większość wykupujących wakacje pyta, jaki przewoźnik ich obsługuje. – Teraz klienci pytają, czy to nie będzie przypadkiem TUIfly. Ale jest to raczej żart niż zaniepokojenie – dodaje.