Wpadki touroperatorów kosztują

Polscy turyści w tym roku utknęli na Rodos, w Burgas, Splicie i na lotniskach w Warszawie i Poznaniu. W incydentach ucierpiało ponad 1000 osób.

Aktualizacja: 22.08.2018 07:05 Publikacja: 21.08.2018 21:00

Wpadki touroperatorów kosztują

Foto: Adobe Stock

Za każdym razem turyści czekali na lotniskach przynajmniej po kilkanaście godzin. Przyczyna nieudanej podróży była taka sama, zawinił przewoźnik wykonujący rejs czarterowy: TUIfly, Travel Service, Small Planet Airlines bądź, należący do irlandzkiego Ryanaira, Ryanair Sun. To oczekiwanie mogło być znacznie mniej uciążliwe, gdyby na miejscu zaopiekowali się nimi przedstawiciele biur podróży, które sprzedawały wycieczkę. Najczęściej jednak pracownicy touroperatorów znikają na jakiś czas w sytuacjach kryzysowych i przeczekują do momentu, kiedy centrala powiadomi ich o kolejnych krokach.

Biznes życia

Dla 300 klientów biura TUI Poland nieudany wyjazd na Dominikanę, na który wybierali się 15 sierpnia, może być biznesem życia. Wyjazd na siedem dni, jeśli został wykupiony z odpowiednim wyprzedzeniem, np. w opcji first minute, czyli jeszcze jesienią 2017 roku, kosztował ich ok. 5,5 tys. złotych, tuż przed wyjazdem nawet ponad 7 tysięcy złotych. Jeśli nie zdecydowali się natychmiast na zamianę na inną ofertę TUI, powinni otrzymać nie tylko zwrot pieniędzy. W ramach odszkodowania za rozwiązanie imprezy (taką informację otrzymali esemesem 17 sierpnia, po dwóch dniach od planowanego wylotu) mają również prawo do odszkodowania w wysokości trzykrotności kwoty wpłaconej za wycieczkę, bo tak stanowi nowa ustawa chroniąca prawa turystów. Jeszcze rok temu wysokość odszkodowania stanowiła dwukrotność wpłaconej kwoty.

Na Lotnisku Chopina do pechowych urlopowiczów szybciej od pracowników biura TUI dotarli przedstawiciele kancelarii prawnych oferujących swoje usługi. Gdyby więc okazało się, że wszyscy uczestnicy niedoszłej wycieczki do Punta Cana będą dochodzić swoich praw, TUI musiałoby się liczyć z wypłatą odszkodowania w wysokości nawet 5 mln złotych. 

Kto odpowiada

– Takie sytuacje, żeby wyjazd został odwołany, zdarzają się niesłychanie rzadko. Zazwyczaj winne są linie lotnicze, ale to biuro podróży odpowiada za organizację wycieczki. I to ono powinno zapewnić opiekę poszkodowanym – mówi Małgorzata Stańczyk, właścicielka biura sprzedaży wycieczek sieci My Travel. Większość wykupujących wakacje pyta, jaki przewoźnik ich obsługuje. – Teraz klienci pytają, czy to nie będzie przypadkiem TUIfly. Ale jest to raczej żart niż zaniepokojenie – dodaje.

Czytaj także: Dominikana pierwsza na świecie zakazuje plastiku i styropianu 

 

Podobnie było dwa lata temu temu, kiedy wpadkę za wpadkę miały Small Planet Airlines. Z greckich wysp Kos nie mogło odlecieć 200 urlopowiczów z Wrocławia. Dotarli tam ostatecznie po 14 godzinach. Podobne perypetie miało 200 turystów z Katowic. Rok później podobna sytuacja powtórzyła się z tym samym przewoźnikiem na Korfu. W tym roku w czerwcu również Small Planet przyleciał po pasażerów na Zakintos o dzień później, bo lot był spóźniony i samolot nie mógł lądować w nocy ze względu na śpiące na wyspie żółwie, których nie można budzić.

Wpadki ma też najmłodszy przewoźnik na polskim rynku – Ryanair Sun, który lata dla dwóch biur TUI i Grecos. W lipcu samolot irlandzkiej linii wyleciał z Palma de Mallorca z jednodniowym opóźnieniem. Ryanair przepraszał, zorganizował nocleg w hotelu na miejscu, ale jako przyczynę opóźnień podał niedobory kontrolerów lotów. Tymczasem linia sama miała wówczas potężne problemy z własnymi pilotami i personelem pokładowym.

Trzy dni później też Ryanairem Sun z Lotniska Chopina nie mogli odlecieć pasażerowie do chorwackiego Splitu i sycylijskiej Katanii.

Straszny wstyd

– Obawiam się, że wpadka TUIfly nie jest ostatnim przypadkiem w świecie czarterów polskich touroperatorów, bo tutejszy rynek dopiero dojrzewa. Dla mnie to, co się wydarzyło w Warszawie, przechodzi wszelkie wyobrażenia. Taka sytuacja na rynku niemieckim jest nie do pomyślenia. Ale niestety zawsze może się wydarzyć, zwłaszcza gdy przelot wykonuje linia w pełni czarterowa – mówi anonimowo właścicielka niemieckiego biura podróży. Nie zgadza się na podanie nazwiska i touroperatora, którego reprezentuje. – Nie chcę być łączona w jakikolwiek sposób z zaistniałą sytuacją. To straszny wstyd – dodaje.

– Ale z tych właśnie powodów niemieckie biura podróży od dobrych kilku lat w 85 procentach korzystają z regularnych linii lotniczych. I to nawet w wypadku, kiedy wycieczka będzie musiała się przesiadać w jakimś innym lotnisku. Jeśli takiemu przewoźnikowi zepsuje się samolot, to jego pasażerowie są zabezpieczeni przez przepisy IATA i w razie takiej wpadki ich rezerwacja musi zostać zmieniona tak, aby jak najszybciej dotarli do celu – mówi.

Czy rzeczywiście polski rynek czarterowy jest skazany na niesprawne maszyny i opóźnienia ? – Za nadzór nad stanem samolotu odpowiada kraj, z którego rejestru on pochodzi, chociaż dokonuje również doraźnych inspekcji obcych statków powietrznych wykonujących operacje do i z Polski – informuje Marta Chylińska z biura prasowego Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC). Czyli w przypadku boeinga 767-300 krajem nadzorującym była Holandia, gdzie pracownicy TUIfly gorączkowo przez dwa dni szukali maszyny, która mogłaby zastąpić zepsuty samolot.

Za każdym razem turyści czekali na lotniskach przynajmniej po kilkanaście godzin. Przyczyna nieudanej podróży była taka sama, zawinił przewoźnik wykonujący rejs czarterowy: TUIfly, Travel Service, Small Planet Airlines bądź, należący do irlandzkiego Ryanaira, Ryanair Sun. To oczekiwanie mogło być znacznie mniej uciążliwe, gdyby na miejscu zaopiekowali się nimi przedstawiciele biur podróży, które sprzedawały wycieczkę. Najczęściej jednak pracownicy touroperatorów znikają na jakiś czas w sytuacjach kryzysowych i przeczekują do momentu, kiedy centrala powiadomi ich o kolejnych krokach.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rodzina Mulliez pod lupą sędziów śledczych
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów
Biznes
Szwecja odsyła Putina z kwitkiem; rosyjskie rury zatopione na dnie Bałtyku
Biznes
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Biznes
Majówka, wakacje to czas złodziejskich żniw. Jak się nie dać okraść
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił