Gdybyśmy posłuchali tylko przeciwników projektu, okazałoby się, że można go od razu wyrzucić do kosza?
Tak źle nie jest. Choć rzeczywiście jest kilka spraw, które budzą ogromny niepokój. Generalnie nie kwestionuję potrzeby uchwalenia takiej ustawy. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Zupełnie nie rozumiem pozostawienia cudzoziemców bez jakiejkolwiek ochrony. I to zarówno tych spoza Unii Europejskiej, jak i unijnych. To, że Trybunał Konstytucyjny w pewnym sensie pozwala na różnicowanie stopnia ochrony naszych obywateli i cudzoziemców, nie oznacza, że tych drugich można wyjąć spod ochrony. W dodatku kiedy mówimy o obywatelach UE, w grę wchodzą przecież dwie bardzo istotne kwestie. Po pierwsze, możliwość stosowania kontroli operacyjnej bez zgody, a po drugie – natychmiastowego wydalenia z kraju. To sprawy kluczowe dla przybyszów z zagranicy.
Sugeruje pan, że łamiemy prawo międzynarodowe?
Trudno mieć wątpliwości. W stosunku do obywateli UE obowiązują nas przecież traktaty, kiedyś podpisane i ratyfikowane. Nie możemy udawać, że ich nie ma i że zniknęły. Nie rozumiem aż tak bezwzględnych przepisów. Wystarczyłoby np. wprowadzić do projektu przepis, że od natychmiastowej decyzji o wydaleniu przysługuje ekspresowa skarga, np. do sądu, który miałby na jej rozpatrzenie 24 godziny. Wówczas sprawa byłaby jasna.
Jak już wspomniałem, problemem jest również stosowanie – w zasadzie bez nadzoru – kontroli operacyjnej wobec cudzoziemców. Chodzi także o obywateli UE. Kontrola operacyjna jest zagadnieniem, z którym borykamy się od dłuższego czasu. Głośno było o ustawach regulujących stosowanie podsłuchów i innych środków inwigilacyjnych wobec polskich obywateli. Dla nich jest przewidziana kontrola sądu, dla cudzoziemców jej nie ma. W obu przypadkach natomiast sam zainteresowany, choćby po zakończeniu kontroli, nie otrzymuje informacji, że był podsłuchiwany. Słowem: nie ma możliwości złożenia skargi na czynności stosowane przez służby policyjne i specjalne.
Trybunał Konstytucyjny wskazuje, że cudzoziemców możemy traktować trochę inaczej. Wyobrażam sobie, że obywatel polski po jakimś czasie dowiadywałby się, że był inwigilowany, tak aby mógł poskarżyć się do sądu. W przypadku cudzoziemców można ograniczyć się do kontroli sądu na etapie podejmowania decyzji o zastosowanie kontroli operacyjnej. Jeżeli argumentem przeciwko temu miałoby być nadmierne obciążenie sądów, to albo trzeba pomyśleć o nowych etatach, albo powołać specjalny organ państwa, równie niezależny od władzy wykonawczej, który zająłby się wyłącznie zagadnieniem inwigilacji.