Przez ostatnie 12 miesięcy akcje banku zyskały na nowojorskiej giełdzie 67 proc., a ich zwyżki wyraźnie przyspieszyły po wyborach prezydenckich. Od wybrania Donalda Trumpa na prezydenta USA papiery Goldman Sachs zdrożały aż o 37 proc., czyli blisko cztery razy bardziej, niż wzrósł indeks S&P 500.
Okres od zwycięstwa wyborczego Trumpa był dobry dla akcji niemal całego amerykańskiego sektora bankowego. Inwestorzy uznali, że rządy nowego prezydenta przyniosą wyższe stopy procentowe w USA, co powinno dobrze wpłynąć na wyniki banków (mierzących się dotychczas z bardzo niskimi realnymi stopami procentowymi).
Wzrost cen akcji amerykańskich banków to również wyraz nadziei, że nowa administracja doprowadzi do poluzowania regulacji w sektorze finansowym. Trump już częściowo spełnił te oczekiwania, podpisując rozporządzenie nakazujące przegląd ustawy regulacyjnej Dodda-Franka pod kątem przyszłych jej zmian. Goldman Sachs jest powszechnie postrzegany jako bank, który może mocno skorzystać na poluzowaniu regulacji finansowych.
– Jeśli naprawdę myślicie, że dojdzie do deregulacji, a banki zostaną puszczone wolno, to kto na tym zyska najbardziej? To będą oni. Widzieliśmy to już wcześniej – stwierdził Michael Block, strateg z firmy Rhino Trading.
Trump co prawda krytykował Goldman Sachs w trakcie kampanii wyborczej, a menedżerowie tego banku wpłacali hojne datki na kampanię Hillary Clinton, ale teraz rynek doszedł do przekonania, że administracja będzie prowadziła politykę korzystną dla Goldmana. Wszak Steven Mnuchin, nowy sekretarz skarbu, jest byłym partnerem w Goldman Sachs, a Gary Cohn, jeden z doradców ekonomicznych prezydenta, był do niedawna dyrektorem operacyjnym tego banku.