Problem z połączeniem funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego nie polega na tym, że będzie nim Zbigniew Ziobro, ale na niespotykanym dotąd poszerzeniu kompetencji prokuratora generalnego, które mogą prowadzić do, również niespotykanego, upolitycznienia prokuratury. Mogą, ale nie muszą. Niewątpliwie jednak projekt zmian w ustawie o prokuraturze w obecnym kształcie daje prokuratorowi generalnemu mocną podkładkę do sięgania tam, gdzie dotychczas nie sięgał.
Wielki Brat patrzy
Prokurator generalny zyskuje możliwość wydawania wiążących poleceń każdemu prokuratorowi w tym kraju. W tej chwili przełożony również może zlecić wykonanie określonej czynności procesowej (np. przesłuchania kogoś), ale przy zachowaniu pewnych warunków, które w planowanej ustawie... rozpłynęły się w powietrzu. Po pierwsze – teraz musi wydać polecenie na piśmie. Po drugie – podległy mu prokurator, jeśli się z nim nie zgadza, odstępuje od przeprowadzenia danej czynności. I już. Nie potrzebuje żadnej zgody szefa – po prostu daną czynność przejmuje zlecający ją przełożony, i za nią odpowiada. Dziś również szef nie może nadać kierunku sprawie, np. kazać ją umorzyć. Krótko mówiąc, jeśli przełożony mówi dziś prokuratorowi: postaw zarzuty Iksińskiemu w związku ze śledztwem smoleńskim, teraz formalnie nie sposób go do tego zmusić. Tymczasem w nowej ustawie prokurator prowadzący sprawę, jeśli się z przełożonym nie zgadza, nie ma możliwości „wyłączenia się" z danej czynności bez zgody szefa. Musi wykonać.
W prokuraturze zawsze istniało hierarchiczne podporządkowanie. Jeśli jednak przełożony albo i sam prokurator generalny nieodwołalnie każe prokuratorowi postąpić w sprawie w określony sposób, to niech zrobi to na piśmie. I niech uzasadni swoją decyzję – jak robi się w wielu krajach. I niech to wszystko będzie w aktach sprawy, do których dostęp mają strony, a nie tylko w aktach podręcznych (które leżą w prokuraturze). W przeciwnym razie cudzymi rękoma minister będzie w stanie załatwić każdą sprawę, nie uzasadniając jej i nie pozostawiając specjalnych śladów.
Do tego dochodzi kolejny planowany hit – każdy przełożony i prokurator generalny nie tylko będą mieli wgląd w akta każdej sprawy, ale też będą mogli udostępnić informacje w nich zawarte mediom czy „innym osobom" (sic!), jeśli uznają to za konieczne. Innym osobom – czyli każdemu. Wielki Brat nie musi tu spełnić żadnych specjalnych warunków.
Mierni, ale wierni
Obawy upolitycznienia prokuratury budzą też niejasne zasady awansu prokuratorów, przewidziane w planowanej ustawie. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej niektórzy będą w stanie awansować niebywale łatwo i sprawnie. Dziś przykładowo, aby zostać prokuratorem prokuratury okręgowej, trzeba przez co najmniej pięć lat pracować w rejonie. W nowej ustawie wprowadzono zasadę, że na wniosek prokuratora generalnego można dokonać dowolnego awansu z pominięciem procedur konkursowych i również stażu pracy! Tak więc „młody zdolny", który odpowiednio poprowadzi sprawę z politycznego nadania, nawet bez specjalnego doświadczenia ma szansę na awans.