Rz: Środowisko adwokatów alarmuje ostatnio o istnieniu szeregu czyhających na nie zagrożeń. Dotyczą one zubożenia z powodu urzędowych honorariów, ścigania przez prokuratorów dyscyplinarnych czy zagubienia na rynku wśród konkurencji licencjonowanych prawników. Czy taka będzie przyszłość adwokatury?
Andrzej Michałowski : Nasza przyszłość bardziej niż od pomysłów ministra sprawiedliwości zależy od klientów. Jeżeli będziemy im potrzebni, to sobie poradzimy. Natomiast te wszystkie pomysły, które rodzą się w Ministerstwie Sprawiedliwości, utrudnią nam życie. Mogą też skomplikować je klientom. Wydaje mi się, że nawet jeśli zostaną wprowadzone, szybko trzeba będzie z nich zrezygnować, bo się nie sprawdzą.
Za co adwokaci najbardziej nie lubią ministra Ziobry? Pewnie za projekt maksymalnych stawek wynagrodzeń.
To nie jest problem braku sympatii. Zakładam, że minister Ziobro to człowiek ideowy, który chce zreformować wymiar sprawiedliwości. Mamy natomiast odmienne opinie na temat wartości i sensu niektórych rozwiązań. Rzeczywiście, propozycja wprowadzenia stawek maksymalnych budzi obecnie największe emocje. Ustawodawca uczynił nas przedsiębiorcami, podporządkowując ustawie o swobodzie działalności gospodarczej, a minister deklarował dotąd wprowadzenie całkowicie wolnego rynku usług prawniczych. Zupełnie nie pasuje do tego pomysł administracyjnego ograniczenia honorariów. To rozwiązanie niekonstytucyjne, bo narusza zasadę swobody prowadzenia działalności gospodarczej.
A także dyskryminacyjne, bo dla doradców prawnych nie przewiduje się stawek maksymalnych. Skutek tej regulacji będzie zupełnie inny od oczekiwanego. Ceny nie spadną, a duża część usług prawniczych przesunie się do szarej strefy. Możliwości obywateli korzystania z pomocy prawnej wcale się nie zwiększą, bo zależą od liczby prawników, którzy ją świadczą, oraz od efektywnego systemu wspierania najuboższych przez państwo, a nie od urzędowych tabel.