Wojciech Smarzowski nie robi filmów nieważnych. „Dom zły”, dwa „Wesela”, „Róża”, „Drogówka”, „Pod Mocnym Aniołem”, „Wołyń”, „Kler”. Wszystkie jego obrazy przenikliwie pokazują polskie losy, polski charakter, polskie traumy, polską mentalność.
Teraz na ekrany wchodzi „Dom dobry”. Może najskromniejszy z jego filmów, praktycznie rozpisany na dwa głosy. A jak potwornie bolesny. Smarzowski pokazywał w swoich filmach ludzi wpisanych w trudną historię Polski, w gwałt, jaki przynosiły im dzieje kraju, polityczna rzeczywistość, czasem ich własne słabości. W „Domu dobrym” tragedia rozgrywa się tuż obok nas. Za ścianą.
„Dom dobry” - Przemoc domowa według Smarzowskiego
„Dom dobry” jest filmem o przemocy domowej. Wszystko zaczyna się pięknie. Gośka, młoda dziewczyna, nie ma wielkich marzeń o szczęściu. W domu wulgarna, pozbawiona złudzeń matka i siostra, która już zdążyła poznać ciemne strony małżeństwa. A tu w Internecie pojawia się królewicz. Może ma trochę za dużo lat i centymetrów talii. Może też nie jest tak naprawdę królewiczem, lecz miejskim urzędnikiem. Ale to szansa na miłość, na wspaniałe życie. I tak się ta bajka toczy. Aż do ślubu. Potem zaczyna się koszmar. Pogarda, groźby, lekceważenie, rękoczyny. Coraz bardziej brutalne.