Przekonuje się o tym adwokat Marcin Dubieniecki, którego zdanie z wywiadu dla „Polityki": „Czy będę prowadził kancelarię z panem M., czy z gangsterem Słowikiem, to moja prywatna sprawa", bulwersuje wielu prawników.
– Chciałbym wierzyć, że takie zdanie nie padło, bo nie powinno paść z ust adwokata – powiedział „Rz" adwokat Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
Adwokackie słowa czy gesty są bacznie obserwowane. Nie dalej jak w piątek Sąd Najwyższy rozpatrywał dyscyplinarkę świeżo upieczonego adwokata, który jeszcze jako aplikant, gdy zapowiadany wyrok przesunięto, rzucił przez telefon do sądowej sekretarki: „Dziwne rzeczy dzieją się w tym sądzie, zresztą nie dziwię się, bo ta sędzia różne rzeczy wyprawia na rozprawie" (czytaj więcej: Adwokat przegrał z sekretarką) . Adwokackie sądy dyscyplinarne wytknęły młodemu prawnikowi, że decydując się na zawód adwokata, wziął na siebie wyższe standardy zachowania.
Kiedy trzy lata temu adwokat Aleksander Pociej zapowiedział w telewizji, że wykłada 300 tys. zł kaucji, by jego klientka Beata S., była posłanka podejrzana
o korupcję, nie trafiła do aresztu, wielu adwokatów nie kryło zniesmaczenia tą demonstracją, choć formalnie adwokat może wyłożyć kaucję. Mec. Pociej nie miał zresztą dyscyplinarki, a w