– Mamy dziesiątki takich przypadków. Do prezentacji w Parlamencie Europejskim wybraliśmy jedyną historię włoskiej matki. Inne dotyczą włoskich ojców – mówi „Rz” Laura Cossar, prawniczka z Mediolanu, która przyjechała wczoraj do Brukseli na posiedzenie Komisji Petycji PE.
Opowiedziała historię Marinelli Colombo, rozwiedzionej z obywatelem Niemiec. Ich synowie pozostali z ojcem w Niemczech, a włoska matka ma ograniczone prawa do kontaktów z dziećmi. Kiedy już do nich dochodzi, rozmowy muszą się odbywać w języku niemieckim, w obecności pracowników niemieckich urzędów praw dziecka. Chodzi o słynne Jugendamty, które były przedmiotem dyskusji w Komisji Petycji PE w 2008 roku, gdy skarżącymi byli polscy rodzice. – Jugendamt to niemiecka specjalność. Nigdzie w UE nie ma urzędów o takich prawach – mówi Cossar. Według niej zawsze w przypadkach sporów między rodzicami z małżeństw mieszanych dają większe prawa temu, który pochodzi z Niemiec.
W PE wystąpił też włoski ojciec Massimo Moltoni. Jego czteroletni teraz syn mieszka z matką w Niemczech. On sam nigdy w Niemczech nie mieszkał, matkę dziecka spotkał we Włoszech i tam zamierzali mieszkać. Gdy chłopczyk miał półtora roku, rodzice się rozstali. Teraz prawa ojcowskie Moltoniego są w rękach Jugendamtu. – Kiedy ostatnio widziałem syna, to mnie przytulał i bawił się ze mną – opowiadał ojciec. Jednak niemiecki urząd znacząco ogranicza mu kontakty z dzieckiem. Będzie musiał poczekać, aż syn osiągnie wiek szkolny. Chodzi o to, by opanował język niemiecki w stopniu wystarczającym do precyzyjnego wyrażania myśli.
Problemy zagranicznych rodziców z niemieckimi urzędami nie mogą na razie liczyć na zrozumienie Komisji Europejskiej. – Nie możemy interweniować w sprawie Jugendamtów. Ich działania są w kompetencji państw członkowskich – mówił wczoraj przedstawiciel KE. Z takim postawieniem sprawy nie zgadzają się reprezentanci skarżących rodziców. – Każde naruszenie praw obywatela UE zasługuje na uwagę Komisji Europejskiej – powiedziała nam Francesca Cunteri, włoska prawniczka.
Niechęć KE do zajmowania się Jugendamtami dziwi też Konrada Szymańskiego, eurodeputowanego PiS. – Jestem zaskoczony pasywną postawą Komisji. Ona nigdy tak łatwo nie rezygnuje ze swoich praw. Tutaj chodzi chyba o strach przed konfrontacją z dużym państwem członkowskim i utartą praktyką, z której Niemcy tak łatwo nie zrezygnują – uważa Szymański. Na jego pytanie odpowiadała wczoraj Viviane Reding, unijna komisarz sprawiedliwości i praw podstawowych. I przyznała, że dziecko pary mieszanej ma prawo do dwóch kultur. – Prawa dziecka nie mogą być ograniczone do kontaktu z kulturą niemiecką – powiedziała Reding. Poinformowała, że w lipcu wysłała do niemieckich władz pytania o praktyki Jugendamtów.