Siły Powietrzne lada dzień podpiszą umowę na roczne szkolenie na symulatorze lotu w Rosji załóg ostatniego rządowego tupolewa. Według nieoficjalnych informacji ma to kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych.
– Będą to tzw. szkolenia odświeżające: piloci w symulatorach będą powtarzać sytuacje szczególne i ekstremalne, które miały miejsce w tym typie samolotu, np. pożar na pokładzie, lądowanie z jednym silnikiem – tłumaczy ppłk Robert Kupracz, rzecznik Sił Powietrznych, które nie mają symulatora dla Tu-154.
To będzie norma?
Wcześniej takie szkolenie odbyło się w maju 2007 r. podczas odbioru samolotu po naprawie w Zakładach Remontowych w Moskwie (jednak był to kilkugodzinny trening) oraz w 2010 r., już po katastrofie smoleńskiej. Wówczas do Moskwy (do innego ośrodka niż ten, z którym Siły Powietrzne podpiszą umowę) wysłano osiem osób, czyli dwie ostatnie załogi tupolewa z 36. specpułku, który obsługuje najważniejsze osoby w państwie. Ale nie służyło ono trenowaniu zachowań w sytuacjach ekstremalnych i odbyło się w kabinach treningowych, a nie symulatorach nowej generacji.
Teraz piloci z 36. specpułku wrócą do szkoleń z zachowań w sytuacjach ekstremalnych.
– Ma się to stać normą – dodaje ppłk Kupracz.