Agencja DARPA nadzorująca program testów przyznała, że kontakt z prototypową maszyną urwał się po dziewięciu minutach od startu. „Pierwsze wskazówki pokazują, że samolot uderzył w wody Pacyfiku gdzieś poniżej planowanej ścieżki lotu" — poinformowała amerykańska agencja.
Falcon HTV-2 (Hypersonic Test Vehicle) to prototypowy pojazd w kształcie grotu strzały. Jego konstrukcja pozwala przekraczać prędkość 20 tys. kilometrów na godzinę. Hipersoniczny samolot w teorii mógłby dotrzeć w dowolne miejsce na Ziemi w jedną godzinę. Jest częścią programu amerykańskiej armii mającego na celu stworzenie broni zdolnej do błyskawicznych uderzeń.
HTV-2 został wystrzelony na pokładzie rakiety Minotaur IV z bazy lotniczej Vanderberg w Kalifornii w czwartek. Bezzałogowy samolot bez problemu osiągnął zakładaną wysokość i tam odłączył się od rakiety. Zgodnie z planem miał opaść lotem ślizgowym z prędkością przekraczającą 21 tys. kilometrów na godzinę i wytrzymując temperaturę 2 tys. stopni Celsjusza. Kontakt z nim został jednak przerwany.
- Wiemy, w jaki sposób rozpocząć hipersoniczny lot w atmosferze. Jednak nie wiemy jeszcze, w jaki spoób zachować kontrolę w tej fazie. To frustrujące, ale jestem przekonany, że znajdziemy rozwiązanie — przyznał Chris Schulz, szef programu testów.
Amerykańska armia rzeczywiście ma powody do frustracji. Podobny pojazd był testowany w ubiegłym roku i również rozbił się na powierzchni oceanu. Cytowani przez sieć BBC eksperci twierdzą nawet, że najnowsza katastrofa spowoduje, że DARPA wycofa się z programu Falcon.