Betonoza jest już niemodna. Czas na zieloną rewolucję

Na polskich miastach mści się panująca w nich do niedawna moda na betonowanie rynków, ulic, terenów zielonych i rekreacyjnych – przekonują urbaniści i architekci. Rząd, władze lokalne i mieszkańcy rozumieją to coraz lepiej.

Publikacja: 29.11.2023 20:24

Na miastach mści się moda na betonowanie przestrzeni - przestrzegają urbaniści i architekci

Na miastach mści się moda na betonowanie przestrzeni - przestrzegają urbaniści i architekci

Foto: shutterstock

Zmiany klimatyczne, rosnąca średnia temperatura na świecie sprawiają, że rośnie też liczba katastrof naturalnych i wartość wywołanych nimi strat materialnych. Prognozy na kolejne lata są złe.

W latach 1981–1990 na świecie odnotowywano średnio 79 katastrof naturalnych rocznie, natomiast w ostatniej dekadzie było ich aż 186. Znacząco wzrosły również straty finansowe związane ze skutkami zdarzeń ekstremalnych. Roczna średnia w latach 1981–1990 to niemal 41 mld dol. strat. W ostatniej dekadzie (2012–2021) to już niemal pięć razy więcej – ponad 193 mld dol. W latach 2019–2021 katastrofy naturalne spowodowały zniszczenia o łącznej wartości ponad 600 mld dol. Najwięcej strat przyniosły: huragan Ida w USA (65 mld dol.) oraz powódź Bernd w Europie (54 mld dol.).

Raport organizacji Christian Aid „Counting the cost 2020: a year of climate breakdown” opisuje 15 najbardziej destrukcyjnych katastrof klimatycznych 2020 r. Dziesięć z nich spowodowało straty rzędu co najmniej 1,5 mld dol., a w przypadku dziewięciu szkody sięgnęły nawet 5 mld dol. Większość z tych szacunków opiera się przy tym wyłącznie na ubezpieczonych stratach – rzeczywisty koszt prawdopodobnie jest jeszcze wyższy.

Niektóre katastrofy uderzały szybko – jak cyklon Amphan, który rozszalał się nad Zatoką Bengalską w maju, powodując straty szacowane na 13 mld dol. w zaledwie kilka dni. Inne zdarzenia trwały miesiącami, jak powodzie w Chinach i Indiach, które kosztowały oba państwa odpowiednio 32 i 10 mld dol. Ekstremalne zjawiska pogodowe występowały na całym świecie. Dwa cyklony pozatropikalne, które uderzyły w Europę, spowodowały łączne straty o wartości blisko 6 mld dol. USA, boleśnie natomiast odczuło skutki rekordowego sezonu huraganów i pożarów, które spowodowały straty o łącznej wartości przekraczającej 60 mld dol.

Polska, rzecz jasna, nie jest zieloną wyspą. Także nas dotykają gwałtowne zdarzenia pogodowe. Wystarczy wspomnieć największe katastrofy naturalne z ostatnich lat: powódź z 2010 r., nawałnice na Kaszubach z 2017 r. czy suszę z 2018 r. Związane z nimi łączne straty miały wartość kilkunastu miliardów złotych.

Klimat rosnących strat

Mimo podejmowanych przez rządy na świecie różnego rodzaju działań w celu obniżenia emisji gazów cieplarnianych i wyhamowania wzrostu średniej globalnej temperatury, prognozowane są jej dalsze skoki. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest wzrost średniej globalnej temperatury do 2050 r. o 2 st. C. – Jeżeli ten scenariusz się zrealizuje, ekstremalne susze będą pojawiać się 2,4 razy częściej niż w okresie przed erą przemysłową – czytamy w raporcie „Klimat rosnących strat” przygotowanym przez Polską Izbę Ubezpieczeń i firmę doradczą EY.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że negatywny wpływ upałów i susz na gospodarkę można było zaobserwować w 2022 r. Latem notowane były rekordowe temperatury w całej Europie Zachodniej, na Wyspach Brytyjskich było to nawet 40 st. C. Przekładało się to na rekordy w poborze mocy. Upałom towarzyszył niedobór opadów, co spowodowało spadek poziomu rzek do ekstremalnie niskich wartości. Ze względu na brak wystarczającej ilości wody wystąpiły znaczące ograniczenia w produkcji energii elektrycznej w elektrowniach wodnych i jądrowych. To z kolei przyczyniło się do skokowego wzrostu cen na giełdach energii elektrycznej.

Nie lepiej jest w 2023 r. Ekstremalnie wysokie temperatury panują na południu Europy. Często towarzyszą im potężne pożary. Na początku lipca 2023 r. odnotowano najwyższą w historii pomiarów średnią temperaturę na świecie – 17,18 st. C.

Autorzy raportu klimatycznego z PIU policzyli, że straty jakie w związku z katastrofami naturalnymi w ostatnich 40 latach poniosły kraje UE, sięgają 487 mld euro.

Polskie straty w tym czasie to 16 mld euro, czyli ok. 70 mld zł. W latach 2016–2021 zakłady ubezpieczeń zgłosiły do Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego 273 zdarzenia, które oceniły jako katastroficzne. Wypłaciły z ich tytułu przeszło 3,6 mld zł odszkodowań. Tylko w 2021 r. łączna wartość wypłaconych odszkodowań z tytułu katastrof naturalnych w naszym kraju wyniosła 994 mln zł, z czego znakomita większość, bo 970 mln zł, została przeznaczona na pokrycie szkód wyrządzonych przez deszcze nawalne, podtopienia, burze, grad i huragany.

186 katastrof naturalnych rocznie notowano w trakcie ostatniej dekady

186 katastrof naturalnych rocznie notowano w trakcie ostatniej dekady

PAP/Marcin Bielecki

Eksperci zwracają przy tym uwagę, że skutki katastrof to nie tylko straty bezpośrednie, tj. zgony, zniszczone mienie i infrastruktura na danym obszarze. To również przerwy w łańcuchach dostaw wpływające na całe społeczeństwo i funkcjonowanie państwa. Wskazują modele ekonomiczne, które zakładają, że według najgorszych prognoz przez niszczycielskie zjawiska pogodowe PKB Polski może zmniejszyć się o nawet 10 proc. do 2050 r. W scenariuszu optymistycznym, w którym zgodnie z porozumieniem paryskim średnia temperatura na świecie wzrośnie w tym czasie o mniej niż 2 st. C, ten spadek szacowany jest na 3 proc. PKB.

Negatywny wpływ na gospodarkę światową będzie jeszcze większy. W scenariuszu optymistycznym przyniesie spadek PKB na świecie o 4,2 proc. do 2050 r., a w skrajnie negatywnym, który zakłada wzrost średniej temperatury globalnej o 3,2 st. C – aż o 18,1 proc.

Świadomość zagrożenia rośnie

Z przygotowanego przez Polską Izbę Ubezpieczeń raportu „Mapa ryzyka Polaków” wynika, że świadomość zagrożenia w naszym kraju rośnie. „Mapa” pokazuje, czego najbardziej się boimy i jakie negatywne zdarzenia uważamy za najbardziej prawdopodobne w swoim życiu.

Przygotowując raport, PIU poprosiła 2000 osób, by na liście 40 różnych zagrożeń wskazały te, których najmocniej się obawiają. Okazało się, że trzy główne obawy są takie same bez względu na wiek, płeć i miejsce zamieszkania. Są to: śmierć najbliższej osoby, brak pieniędzy na leczenie poważnej choroby oraz ciężka choroba najbliższej osoby. W pierwszej dziesiątce największych obaw znalazły się ponadto: nowotwór, brak pieniędzy na starość, utrata sprawności, brak dostępu do opieki medycznej, wypadek samochodowy. Ale dziewiąta i dziesiąta najważniejsza obawa respondentów to odpowiednio ocieplenie klimatu oraz silne wiatry lub huragany.

I tak: ocieplenia klimatu obawia się 47 proc. badanych, a aż 64 proc. uznaje je za zagrożenie, które wystąpi w ich życiu. W przypadku silnego wiatru i huraganu jest to odpowiednio 54 proc. i 55 proc. wskazań. Na tym jednak nie koniec: suszy obawia się 51 proc. ankietowanych, połowa ocenia, że jest to zagrożenie, które wystąpi w ich życiu. W przypadku ograniczonego dostępu do wody odpowiednio jest to 61 i 38 proc. wskazań, dostępu do żywności – 57 i 36 proc., a w przypadku powodzi – 43 i 30 proc.

Z raportu wynika ponadto, że w ostatnim roku spadł odsetek Polaków uważających, że zmiany klimatu ich nie dotyczą. Prawie trzy czwarte badanych uznaje, że zmiany klimatu dotyczą wszystkich w tym samym stopniu. To wzrost o 4 pkt proc. w porównaniu z lutym 2020 r., gdy przeprowadzano pierwsze badania do „Mapy ryzyka Polaków”.

„Mapa” pokazuje przy tym, że lęki związane z katastrofami naturalnymi są wyższe u mieszkańców wsi i mniejszych miast. Powodzi obawia się więc 46 proc. mieszkańców wsi, 43 proc. – miast do 20 tys. i 34 proc. mieszkańców miast powyżej 500 tys. mieszkańców. Silnego wiatru i huraganu obawia się 62 proc. mieszkańców wsi, 53 proc. mieszkańców miast do 20 tys. i 34 proc. z miast powyżej 500 tys.

Z raportu klimatycznego PIU wynika, że mniejsze miejscowości są wrażliwsze na zjawiska pogodowe ze względu na słabszą infrastrukturę i niższe zasoby finansowe. Jednak to miasta – takie jak Kraków, Warszawa, a także Trójmiasto – charakteryzują się najwyższym wskaźnikiem ekspozycji. To tu straty są największe. W dużych miastach skupiają się bowiem ludzie, firmy i majątek.

Ciemna strona miast

Miasta zajmują około 3 proc. powierzchni Ziemi, ale zużywają ponad 65 proc. światowej energii i odpowiadają za ponad 70 proc. emisji gazów cieplarnianych. Szacuje się, że do 2050 r. prawie 85 proc. Europejczyków będzie mieszkać na obszarach miejskich. – Dlatego właśnie miasta i ich obywatele muszą zaangażować się w działania związane z kryzysem klimatycznym – przekonuje Komisja Europejska.

KE uruchomiła program, w ramach którego 100 europejskich miast ma osiągnąć neutralność klimatyczną do 2030 r. Miasta te mają następnie działać jako centra eksperymentów i innowacji, być wzorem i swego rodzaju przewodnikiem dla wszystkich innych metropolii europejskich, które będą szły ich śladem do 2050 r. Do programu zgłosiło się 377 miast ze wszystkich krajów UE, a także z krajów ubiegających się o przystąpienie do niej.

Jesienią ruszył program odbetonowania miast liczących do 50 tys. mieszkańców

Jesienią ruszył program odbetonowania miast liczących do 50 tys. mieszkańców

PAP/Piotr Polak

W tej grupie było dziesięć polskich miast. Ostatecznie na liście 100 miast wybranych do realizacji programu znalazła się połowa z nich: Kraków, Łódź, Rzeszów, Warszawa i Wrocław. Neutralność klimatyczną będzie się też starało osiągnąć m.in. dziesięć miast francuskich, po dziewięć niemieckich i włoskich, siedem hiszpańskich. W sumie w programie udział biorą miasta z 27 krajów UE, a także z Albanii, Bośni i Hercegowiny, Islandii, Izraela, Czarnogóry, Norwegii, Turcji i Wielkiej Brytanii.

Wybrane metropolie przygotowują miejskie kontrakty klimatyczne, które będą obejmować ogólny plan neutralności klimatycznej we wszystkich sektorach, takich jak energia, budynki, gospodarka odpadami i transport, wraz z powiązanymi planami inwestycyjnymi. W projekcie przy wsparciu unijnym będą uczestniczyć władze lokalne, mieszkańcy, organizacje badawcze i sektor prywatny. Jego cele obejmują – jak czytamy w dokumentach unijnych – wspieranie sprawiedliwej transformacji w celu poprawy zdrowia i dobrostanu obywateli oraz zapewnienie wielu dodatkowych korzyści z niej płynących, takich jak poprawa jakości powietrza, tworzenie miejsc pracy czy zdrowszy styl życia.

Zagrożone polskie miasta

W Polsce mieszkańcy miast stanowią 60 proc. populacji. Jak wszędzie, miasta są przy tym szczególnie narażone na zmiany klimatu. Jak mówią urbaniści i architekci: na miastach mści się panująca w nich do niedawna moda na betonowanie rynków, ulic, terenów zielonych i rekreacyjnych. Sprzyja to gromadzeniu się wody, utrudnia jej wsiąkanie w glebę i odpływ do rzek.

– Ulewy, które przetaczają się przez Polskę, pokazują, że nasze systemy kanalizacyjne nie są w stanie obsłużyć obecnych opadów. Zalewanie ulic i budynków stanie się codziennością do czasu, aż odkopiemy stare systemy melioracyjne lub zbudujemy je od zera. Tu nasze miasta czekają potężne inwestycje. Już teraz projektuje się wewnętrzne systemy retencji i dystrybucji wody deszczowej na terenach nowo budowanych zespołów budynków, ale to nie wystarczy – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jakub Szczęsny, architekt, wykładowca School of Form Uniwersytetu SWPS.

Na znaczeniu zyskują więc na nowo tereny zielone. Miasta decydują się na pozostawienie niezagospodarowanych terenów, tzw. nieużytków miejskich, które w razie potrzeby służą do zbierania i odprowadzania nadmiaru wody. Powstają zbiorniki retencyjne. Miasta przestają kosić trawniki, bo łąki miejskie z jednej strony lepiej znoszą suszę, z drugiej lepiej przyjmują nadmiary wody. Takich działań jest znacznie więcej. To także odchodzenie od domowych pieców węglowych, czy wymiana taboru transportu miejskiego na hybrydowy i elektryczny.

Odpowiedzią na zagrożenia są miejskie plany adaptacji (MPA), przygotowywane w ramach współpracy Ministerstwa Środowiska, władz lokalnych oraz ekspertów od zmian klimatu. Dla każdego z objętych nimi miast dokonano szerokiej analizy klimatycznej, demograficznej, ekonomicznej i strukturalnej, która służyć miała prawidłowej identyfikacji zagrożenia i przygotowaniu propozycji zmian. Działania adaptacyjne, opracowane wraz z oszacowaniem ich kosztów, obejmują m.in. wprowadzenie systemów monitoringu jakości powietrza, systemów informujących o zagrożeniach, kampanie edukacyjne, opracowanie programów gospodarki wodnej, budowę inteligentnego systemu transportowego, rozbudowę systemów zaopatrywania w energię cieplną (wymiana pieców, podłączenie lokali do systemu miejskiego), rozwój roślinności miejskiej – tworzenie zielonych ścian na obiektach użyteczności publicznej, nasadzenia w rejonach infrastruktury transportowej.

W raporcie Polskiej Izby Ubezpieczeń i firmy EY czytamy, że szczególną uwagę w MPA zwrócono na zagrożenie powodziami miejskimi, które mogą dotknąć większości polskich miast. A część zadań związanych z przeciwdziałaniem im wpisano do harmonogramów działania miast.

I tak, np. w Toruniu zaplanowano wydatki na poziomie ponad 20 mln złotych na działania związane z zagospodarowaniem wód opadowych w miejscu ich powstania oraz na poprawę warunków retencyjnych oraz remonty kanałów rzecznych. Gdańsk na działania adaptacyjne wyda do 2030 r. blisko miliard złotych, planuje m.in. monitoring i poprawę infrastruktury sieci wodociągowej, zakup sprzętu medycznego dla jednostek ratowniczych czy rozwój systemu informowania o zagrożeniach, a także działania edukacyjne oraz budowę dróg rowerowych, poprawienie jakości powietrza w mieście i zmniejszenie natężenia ruchu pojazdów. – Ciekawym przykładem jest Bydgoszcz, gdzie działania adaptacyjne są na bieżąco monitorowane, a raport z ich wykonania jest prezentowany na stronach miasta. Pozwala to mieszkańcom sprawdzić, jak wygląda realizacja określonych inwestycji. Bydgoszcz do końca 2020 r. przeznaczyła na dostosowanie kanalizacji deszczowej do zmian klimatycznych ponad 17 mln złotych, a razem ze środkami pozyskanymi z zewnątrz to ponad 63 mln złotych. Działania te mogą zabezpieczyć miasto przed skutkami deszczów nawalnych, a w konsekwencji przed powodziami błyskawicznymi – czytamy w raporcie PIU i EY.

Strategia dla Warszawy uwzględnia ryzyka z podziałem na poszczególne dzielnice. W jej ramach wskazano m.in. ryzyko związane ze zbytnim zabetonowaniem przestrzeni, która może powodować nagrzewanie się terenów do ponad 40 stopni Celsjusza. W związku z tym w pakiecie adaptacji zwraca się uwagę na takie rozwiązania, jak zwiększenie udziału powierzchni biologicznie czynnych poprzez ograniczanie powierzchni nieprzepuszczalnych, np. rozszczelnienie tego typu powierzchni czy sadzenie drzew w ramach akcji „Milion drzew dla Warszawy”.

Na początku roku rząd zapowiedział uruchomienie wartych miliony euro programów finansowania inwestycji zmierzających do odbetonowania miast. Tłumaczył, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat w miastach powstało wiele nowych nieprzepuszczalnych powierzchni, czyli m.in. betonowe place i parkingi, zwarta zabudowa czy wielkopowierzchniowe obiekty usługowe. – Nadmierna ilość powierzchni uszczelnionych, niedobór zieleni oraz szybkie odwadnianie przez zbiorcze systemy kanalizacji przyczyniają się do powstawania albo zwiększenia skali negatywnych zjawisk, m.in. miejskiej wyspy ciepła, potęgowania fal upałów oraz powodzi błyskawicznych czy lokalnych podtopień. Dodatkowo, nieprzepuszczalne powierzchnie kumulują energię, która utrudnia roślinom funkcjonowanie i spełnianie funkcji przeciwdziałania skutkom zmian klimatu. Silne zasklepienie powierzchni w centrach miast wpływa również na spadek jakości powietrza, ponieważ sucha i nagrzana powierzchnia przyczynia się do zwiększenia udziału ilości pyłu i innych szkodliwych dla zdrowia ludzi substancji chemicznych – wyliczał bolączki zabetonowania powierzchni miejskich.

Zauważał przy tym, że zieleń miejska wymieniana jest jako podstawowy element mający wpływ m.in. na łagodzenie temperatury w miastach czy prawidłowe gospodarowanie wodami opadowymi, nawet na obszarach silnie zurbanizowanych. – Wycinanie drzew i redukcja terenów zielonych na terenach mieszkalnych powoduje znaczny wzrost temperatury. Zieleń miejską należy więc postrzegać jako spójny i ciągły system przyrodniczy, a nie jako pojedyncze drzewa, ciągi drzew czy obszary zieleni – tłumaczył rząd, zapowiadając programy odbetonowania miast.

Przekonywał też, że celem inicjatywy „Koniec z betonem w centrach miast” jest ograniczenie tzw. betonozy i zjawiska miejskiej wyspy ciepła, zwiększenie poziomu mikro- i małej retencji oraz zieleni w miastach, a także tworzenie rozwiązań finansowych i prawnych, wspierających realizację założonych celów. Kluczowym rezultatem projektu jest tworzenie rozwiązań dotyczących ograniczenia betonu i asfaltu w centrach miast, nasadzanie drzew i krzewów oraz tworzenie mikroparków, zielonych ścian i dachów.

W ramach walki z betonozą w miastach jesienią ruszył zmierzający w tym kierunku program odbetonowania miast do 50 tys. mieszkańców. Samorządy mogą tu liczyć na dofinansowanie, sięgające od 500 tys. zł do 2 mln zł. Za te pieniądze mogą finansować tworzenie nawierzchni wodoprzepuszczalnych, budować parki i ogrody czy też tworzyć zbiorniki retencyjne.

Wybór padł na miasta do 50 tysięcy, bowiem – jak tłumaczy resort klimatu – jest to najliczniejsza grupa gmin, w których udział terenów zieleni w ich powierzchni ogółem jest poniżej wartości średniej – w 569 miastach tereny zieleni średnio zajmują mniej niż 3,45 proc. powierzchni miasta ogółem.

Głównym celem programu – jak tłumaczy Ministerstwo Klimatu i Środowiska – ma być znowuż: odbetonowanie polskich miast, likwidacja tzw. miejskich wysp ciepła i zwiększenie powierzchni zielonych w miastach. Przykładem inwestycji, na które będzie można pozyskać finansowanie, jest budowanie parkingów z nawierzchnią wodoprzepuszczalną, tworzenie zielonych stref w formie rabat bylinowych, łąk kwietnych, parków kieszonkowych czy też zakup i montaż małej architektury z zastosowaniem zieleni.

Budżet programu to 140 mln, przy czym 100 mln zł pochodzi z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a 40 mln zł z unijnego programu „Fundusze inwestycyjne na infrastrukturę, klimat, środowisko”. Można uzyskać środki w wysokości 75 proc. wartości zadania. Inwestycje będzie można prowadzić w jednej lub kilku lokalizacjach w obrębie miasta, program zaś ma być realizowany w latach 2023–2024.

Zmiany klimatyczne, rosnąca średnia temperatura na świecie sprawiają, że rośnie też liczba katastrof naturalnych i wartość wywołanych nimi strat materialnych. Prognozy na kolejne lata są złe.

W latach 1981–1990 na świecie odnotowywano średnio 79 katastrof naturalnych rocznie, natomiast w ostatniej dekadzie było ich aż 186. Znacząco wzrosły również straty finansowe związane ze skutkami zdarzeń ekstremalnych. Roczna średnia w latach 1981–1990 to niemal 41 mld dol. strat. W ostatniej dekadzie (2012–2021) to już niemal pięć razy więcej – ponad 193 mld dol. W latach 2019–2021 katastrofy naturalne spowodowały zniszczenia o łącznej wartości ponad 600 mld dol. Najwięcej strat przyniosły: huragan Ida w USA (65 mld dol.) oraz powódź Bernd w Europie (54 mld dol.).

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Przyszłość to system kaucyjny w aplikacji
Walka o klimat
Słońce oświetli i ogrzeje Europę
Walka o klimat
Groźne topnienie wiecznej zmarzliny. Klimat zacznie ocieplać się jeszcze szybciej?
Walka o klimat
Ekolodzy zapłacą setki tysięcy euro za protest na lotniskach? Zostali pozwani
Walka o klimat
Arktyka doświadczyła najcieplejszego lata w historii. Rekord pobity
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO