A jeśli tego nie zrobi, sąd powinien wezwać go do usunięcia tego braku, tak jak wzywa przy innych brakach pozwu. To wnioski ze środowego postanowienia Sądu Najwyższego.
SN rozpatrywał pytanie prawne warszawskiego Sądu Apelacyjnego, czy w procesie o sądowe nakazanie sprostowania tekstu prasowego jako pozwany powinien występować redaktor naczelny z czasu publikacji czy aktualny. I szerzej, czy powinien być wymieniony z nazwiska, czy wystarczy wskazać tytuł pisma.
Od razu powiedzmy, że to stary spór i niewygodne sytuacje dla mających utarczki z prasą, tym bardziej że w wielu redakcjach redaktorzy naczelni często się zmieniają. Inny nabroił, a inny ma prostować, może to bowiem zarządzić aktualny w chwili prostowania redaktor naczelny.
Orzecznictwo, także SN, było do tej pory rozbieżne. Zapadały wyroki, że pozwanym powinien być aktualny redaktor naczelny, więc podawanie nazwiska jest w zasadzie zbędne.
I tak postąpił mec. Paweł Tuzinek, pełnomocnik Związku Dealerów Samochodowych, dotknięty publikacją tygodnika motoryzacyjnego, którego redaktor naczelny odmówił opublikowania sprostowania. Nie podał jednak jego nazwiska, jak argumentował przed SN, nauczony tym, że osoby na takich stanowiskach często się zmieniają. A tak naprawdę chodzi nie o osobę, ale o stanowisko w redakcji.