Bunt, pożar i pobicie wychowawcy miały być wyrazem niezadowolenia po odmowie zgody na przepustki dla nieletnich. Wszystko wskazuje na to, że surowej odpowiedzialności nie uniknie nawet niespełna 17-latek. A grozi im do dziesięciu lat więzienia.
– Postępowanie wszczęto z art. 163 § 1 pkt 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=00C597FA48DF57D493ABA15FCE79197D?id=74999]kodeksu karnego[/link] – informuje „Rz" prokurator Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka poznańskiej prokuratury. I dodaje, że chodzi o sprowadzenie zdarzenia (pożaru), które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. – Większość sprawców ma ukończone 17 lat, więc będą odpowiadać na podstawie kodeksu karnego, a nie ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich – wyjaśnia prokurator.
Jeden z zatrzymanych jest wprawdzie trochę młodszy, ale prokuratura zakwalifikowała zdarzenie z takiego przepisu, który wyłącza zasadę o odpowiedzialności karnej sprawców po ukończeniu 17. roku życia (art. 10 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=51CFAA52DDBE7A7F3493E4031E8560B6?id=75001]kodeksu postępowania karnego[/link]).
– Gdyby nie mieli ukończonych 15 lat, najsurowszą karą dla nich byłoby umieszczenie w zakładzie poprawczym do 21. roku życia – tłumaczy dr Antoni Kowalczyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Sytuacja sprawców buntu nie byłaby też lepsza po zmianie prawa nieletnich, którą przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Projekt jest już w Sejmie.