W ostatnich dziesięciu latach w Polsce wydawanych jest rocznie ok. 80-100 tysięcy Niebieskich Kart, która ma zapewnić bezpieczeństwo osobie doznającej przemocy domowej i przeciwdziałać jej. 94 proc. osób dotkniętych przemocą domową to kobiety. Według oficjalnych statystyk kryminologicznych przemocy domowej doświadcza dziś w Polsce około miliona kobiet. Mam wrażenie, że na co dzień niedostatecznie głośno o tym krzyczymy. I dobrze, że „Dom dobry” powstał.
Zanim dostałam propozycję, żeby w tym filmie zagrać, nie zdawałam sobie sprawy, jak olbrzymia jest skala tego problemu. Mam wrażenie, że dopóki nie zetkniemy się z przemocą domową bezpośrednio, to mamy świadomość, że jest ona problemem trudnym i palącym, ale tak naprawdę niewiele na jej temat wiemy. Nie zdajemy sobie sprawy z ogromnej skali tego zjawiska. Mam nadzieję, że po filmie Wojtka Smarzowskiego nie będziemy już mogli tego tematu lekceważyć ani banalizować.
Rola, którą pani w „Domu dobrym” zagrała, musiała być ogromnie trudna. Sekwencje, w których pani bohaterka jest zakochana i szczęśliwa szybko ustępują miejsca coraz mocniejszym scenom jej psychicznego poniżania przez męża czy wręcz fizycznego gwałtu. W każdym kolejnym kadrze tragedia kobiety pogłębia się. Wiem, że przygotowując się do roli Gośki spotykała się pani z ofiarami przemocy domowej.
Byłam obserwatorką podczas spotkań grup pomocowych. Najczęściej brały w nich udział osoby, które najtrudniejsze doświadczenia miały już za sobą i powoli dochodziły do jakiejś równowagi. Siedziałam z boku, słuchałam ich rozmów. Zostałam przez nie bardzo ciepło i czule przyjęta, bo zrozumiały, że my jesteśmy po ich stronie. Dla kobiet, które doświadczyły przemocy, ważne jest, że ich historie chce opowiedzieć ktoś, kto nie podważa ich wersji.