Reklama
Rozwiń
Reklama

Kiedy Unia Europejska się powiększy? To zależy od reformy, z którą nikt się nie spieszy

Szefowa europejskiej dyplomacji Kaja Kallas twierdzi, że kolejne kraje mogłyby przystąpić do Wspólnoty przed 2030 r. Tyle że nie od niej to zależy.

Publikacja: 07.11.2025 04:30

Kaja Kallas

Kaja Kallas

Foto: REUTERS/Yves Herman

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakie stanowisko zajmuje Kaja Kallas w kwestii rozszerzenia Unii Europejskiej?
  • Jakie są różnice w poparciu społecznym dla poszerzenia Unii w różnych krajach Europy?
  • Dlaczego proces przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej napotyka na trudności?
  • Jakie ekonomiczne i polityczne wyzwania napotyka Polska w kontekście poszerzenia Unii?

Komisja Europejska w tym tygodniu przedstawiła doroczny raport o postępach 10 krajów kandydujących do UE. Ale sama zwleka z odrobieniem pracy domowej. Jeszcze w 2023 r. Francja i Niemcy uznały, że Unia poszerzyć się nie może, zanim nie zreformuje swoich instytucji. Chodzi w szczególności o zniesienie prawa weta w niektórych kluczowych obszarach – np. w polityce zagranicznej. Oraz zniesienie zasady, że każdy kraj ma swojego komisarza. W Paryżu i Berlinie panuje przekonanie, że bez tego Wspólnocie trzydziestu kilku państw grozi paraliż. Po części wynika to z gorzkich doświadczeń po przyjęciu do UE krajów Europy Środkowej w 2004 r. Państwa, które deklarowały nieograniczone umiłowanie integracji, za rządów PiS i Fideszu podważały zasady rządów prawa i blokowały funkcjonowanie Unii. Miały opory przed dzieleniem się suwerennością. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Jedyny taki moment na przystąpienie do UE

W Niemczech i Francji nie widać entuzjazmu do poszerzenia Unii Europejskiej

Jednak potencjalna reforma Unii w czasach, gdy nacjonalistyczny populizm może przejąć władzę we Francji czy Niemczech, jest tematem tak wybuchowym, że Bruksela woli odłożyć ją na tak długo, jak tylko się da. Jak wynika z unijnego sondażu Eurobarometr, tylko 43 proc. Francuzów i 49 proc. Niemców opowiada się za poszerzeniem Unii. W Polsce ten wskaźnik rośnie do 70 proc., ale nie jest on aż tak wysoki, jak w Szwecji (79 proc.) czy na Litwie (74 proc.). 

Kandydaci do Unii Europejskiej

Kandydaci do Unii Europejskiej

Foto: PAP

Reklama
Reklama

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę blisko cztery lata temu zdawało się, że proces poszerzenia Unii nabrał rumieńców. We wtorek z zaciekle atakowanego Pokrowska połączył się zdalnie z Brukselą Wołodymyr Zełeński. I on podkreślił, że jego kraj powinien przystąpić do Unii do 2030 r. To jednak mało realne. Co prawda w czerwcu ubiegłego roku Ukraińcy formalnie rozpoczęli negocjacje akcesyjne, jednak od tego czasu nie zdołano otworzyć ani jednego rozdziału rokowań. Konieczne jest tu jednomyślne poparcie 27 krajów UE, a sprawę wetuje autorytarny premier Węgier Viktor Orbán. Zmiana może nastąpić dopiero po węgierskich wyborach parlamentarnych wiosną przyszłego roku, gdy po raz pierwszy od 15 lat, Fidesz może przegrać i stracić władzę. 

Najlepiej do przystąpienia do Unii są dziś gotowe Albania i Czarnogóra

Polska otworzyła pierwsze rozdziały rokowań z Unią wiosną 1998 r., ale we Wspólnocie znalazła się dopiero po sześciu latach. Nasz kraj był jednak wówczas nie tylko o wiele bogatszy od dzisiejszej Ukrainy (zniszczenia spowodowane przez Rosjan oceniane są na przeszło 500 mld dol.), ale i miał potężnego adwokata: Niemcy. Warszawa nie ma takiego potencjału, co Berlin, aby odegrać podobną rolę wobec Ukrainy. Ale przede wszystkim pojawia się pytanie, czy chce wystąpić w takiej roli? Blokada przez polski rząd swobodnego handlu z Kijowem pokazuje, jak to jest złożone. Tym bardziej, że po przyjęciu do UE Ukraina stałaby się czołowym beneficjentem funduszy strukturalnych i dotacji rolnych, a Polska z głównego biorcy środków europejskich netto, którym jest obecnie, stałaby się płatnikiem netto. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Dzięki USA i Niemcom wróciliśmy do Europy

Najlepiej do członkostwa są dziś gotowe dwa małe kraje: Albania i Czarnogóra. Oba deklarują też chęć pójścia na kompromis, rezygnując np. z prawa weta w sprawach zagranicznych. O tym zapewnił w Brukseli albański premier Edi Rama. Jednak w Komisji Europejskiej nie ma entuzjazmu do takiej wizji. Także polscy dyplomaci wskazują, że byłby to niebezpieczny precedens, prowadzący do budowy Unii wielu prędkości. I ryzyka wypchnięcia naszego kraju z twardego jądra Wspólnoty. 

Zdaniem Marty Kos, komisarz ds. poszerzenia UE, w ostatnim roku największy postęp zrobiła natomiast Mołdawia. Jednak źródła dyplomatyczne mówią „Rz”, że oddzielenie Kiszyniowa od Kijowa na drodze do członkostwa jest z powodów politycznych wykluczone. Orbán naciska na unijną centralę, aby zgodziła się na szybsze postępy w integracji Serbii. Jednak kraj pod rządami autorytarnego prezydenta Aleksandra Vucicia raczej od Wspólnoty się oddala niż zbliża. 

Dyplomacja
Kanada rozważa budowę bazy wojskowej w Europie, w pobliżu Rosji
Dyplomacja
Donald Trump grozi prezydentowi Kolumbii. „Produkuje kokainę”
Dyplomacja
Zemsta na Friedrichu Merzu? Emmanuel Macron chce rozmawiać z Władimirem Putinem
Dyplomacja
Donald Trump wyznaczył specjalnego wysłannika ds. Grenlandii. Jest reakcja Danii
Dyplomacja
Władimir Putin twierdzi, że zgodził się na kompromis ws. Ukrainy
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama