Gdy przez kilka dni starsza osoba nie opuszcza domu, a drzwi są zamknięte, sąsiedzi zwykle alarmują policję. Ich interwencja może komuś uratować życie, ale czasami jej efektem jest tylko zniszczone mienie. Wówczas policja płaci, ale nie zawsze.
Szok po akcji ratunkowej
66-letnia pani Krystyna mieszka w wieżowcu na warszawskim Ursynowie. Kiedy kilka dni temu poszła do kościoła, drzwi do jej mieszkania wyważyła straż pożarna na polecenie policji.
W ubiegłym roku policja miała 71 spraw, w których musiała zapłacić odszkodowanie
Funkcjonariusze dostali bowiem zgłoszenie od jednego z sąsiadów pani Krystyny o głośno grającej muzyce. Mężczyzna zastukał do pani Krystyny, ale nikt mu nie otworzył. Skontaktował się więc z numerem alarmowym policji.
Na miejsce przyjechał patrol. Policjanci też słyszeli muzykę, wezwali więc strażaków. Ci wjechali podnośnikiem na wysokość okien zamkniętego mieszkania. Nikogo nie zauważyli, ale też słyszeli muzykę. Taką też informację przekazali policji. Funkcjonariusze zdecydowali więc, że trzeba wyważyć drzwi. W środku nikogo nie zastali. Wkrótce na miejsce przyszła pani Krystyna. To, co zobaczyła, wprawiło ją w szok. Jej zdaniem bowiem policja bez powodu uszkodziła jej drzwi.