Być może w niedzielę los skieruje mnie do miejsca z telewizorem i będę śledził wieczór wyborczy. Interesuje mnie polityka, bo interesuje mnie ojczyzna. Na wszelki wypadek jestem w stałym kontakcie z lekarzem. Myślę, że wybory do europarlamentu są ważne, ale mają charakter oświatowy. Patrząc na rozwój demokracji, sądzę, że wciąż się jej uczymy. Upłynie sporo czasu, zanim wybory staną się prawdziwe, dobre i mądre.
Odchodząc od polityki, chętnie polecę rzeczy, które znam i widziałem. Wśród nich jest „Marysia i Napoleon” (TVP Kultura, środa, godz. 20.00). Dlaczego ten film? Bo co prawda z różnych przyczyn, ale kocham panią Beatę Tyszkiewicz i pana Gustawa Holoubka. Podobnie „Cztery noce z Anną” (Canal+ Film, piątek, godz. 20.45) obejrzę z powodu Kingi Preis, która robi na mnie wrażenie. Chętnie zobaczyłbym też „Latający cyrk Monty Pythona” (Czwórka, środa, godz. 15.20). Uważam go za detoks na „coraz bardziej otaczającą nas rzeczywistość”, rodzaj odtrutki dającej możliwość oddalenia się od ziemi na półtora metra.
W czasach mojej młodości oglądało się filmy płaszcza i szpady. Teraz zastąpiło je kino akcji. „Chinatown” (Ale kino!, piątek, godz. 20.00) jest dowodem, że można nakręcić film akcji, z którego wynika coś więcej. Z sentymentem traktuję też kino rosyjskie. Kiedyś trudno było w naszej telewizji trafić na wieczór filmowy, w którym nie byłoby produkcji zza wschodniej granicy.
Mimo tematyki podporządkowanej rewolucji albo wojnie ojczyźnianej udawało się czasem ich twórcom przemycić rodzaj innego, charakterystycznego dla Rosjan spojrzenia na świat. Dlatego z ciekawością zobaczę współczesną opowieść nakręconą przez Andrieja Zwiagincewa „Powrót” (Ale kino!, sobota, godz. 18.00). Na koniec polecam „Zaklęte rewiry” (TVP Kultura, piątek, godz. 12.55). To koncert gry aktorskiej Romana Wilhelmiego i Marka Kondrata oraz reżyserii Janusza Majewskiego. A i opowieść niebanalna.