Film dotyczy szczególnego okresu życia autora „Ferdydurke”. Opowiada o jego rocznym pobycie na stypendium Fundacji Forda w Berlinie na przełomie lat 1963 i 1964. – To czas, w którym po wyjeździe w 1939 roku pisarz znalazł się najbliżej Polski i jednocześnie, z pobudek politycznych, najbardziej się od niej oddalił – mówi Saniewski.
– Ten film to opowieść o stanie ducha Witolda Gombrowicza. Ukazuje go jako człowieka wrażliwego i bardzo samotnego. W 1990 roku sam byłem na stypendium w Berlinie. Miałem wtedy okazję poznać wiele osób, które go znały i które się z nim przyjaźniły. Z ich opowieści czułem, jak bardzo byli nim zafascynowani. Wtedy właśnie pojawił się pierwszy impuls, by nakręcić ten obraz.
Scenariusz w głównej mierze został napisany na podstawie „Dziennika”. W 1964 roku czytamy w nim m.in.: „Wylądowałem na lotnisku Tegel w Berlinie rok temu, 16 maja. Profesor von Bomhard, przedstawiciel Fundacji Forda, umieścił mnie wraz z walizkami w samochodzie, pięknym, czarnym i wiózł przez miasto. Ja – jedna walizka więcej…”.
W postać pisarza wcielił się Wojciech Ziemiański, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu. – Gombrowiczem interesowałem się od dawna – mówi aktor. – Jego twórczość wybrałem nawet na temat pracy magisterskiej. Zrobiłem to zresztą trochę z przekory, bo w tamtych czasach były to utwory trudno dostępne w Polsce. Niemal zakazane. W impresji filmowej Wiesława Saniewskiego nie staram się ścigać z Gombrowiczem. Próbuję raczej opowiadać o emocjach, które w konkretnej sytuacji towarzyszą każdemu człowiekowi.
Zdjęcia do filmu były kręcone w Berlinie oraz Gorzowie. Na jeden dzień ekipa przyjechała do Barlinka w woj. zachodniopomorskim. Tam bowiem znaleziono dom, który bardzo przypomina wnętrza rodzinnego dworku Gombrowiczów w Małoszycach pod Opatowem. Filmowano wnętrza dworku, były też zdjęcia w plenerze, nad jeziorem Barlineckim. Te ostatnie sekwencje pojawią się wtedy, gdy Gombrowicz snuć będzie wspomnienia z dzieciństwa.