Recepty od spin doktorów

Zwycięstwa w wyborach nie zależą od wagi argumentów, ale sposobu sprzedania swojego wizerunku – taki wniosek płynie z wypowiedzi fachowców od politycznego marketingu

Publikacja: 28.01.2010 11:07

Recepty od spin doktorów

Foto: TVN Style

Autorzy „Czarodziejów wielkiej polityki” pokazują, że przełom dokonał się za sprawą telewizji. Jako pierwsi przekonali się o tym Amerykanie, którzy w 1960 roku śledzili w szklanym okienku dwie debaty kandydatów do urzędu prezydenckiego. Ówczesny wiceprezydent Richard Nixon przegrał wówczas z senatorem Johnem Kennedym. Ten drugi wyglądał o wiele lepiej od swego rywala – opalony, wypoczęty, uśmiechnięty i starannie ubrany. To okazało się być bardziej przekonujące dla wyborców niż poglądy. Pięć lat później z amerykańskich doświadczeń skorzystał Michel Bongrand, pionier europejskiego marketingu politycznego. Kiedy w 1965 roku Francuzi po raz pierwszy wybierali swojego prezydenta w wyborach powszechnych, chciał pomóc de Gaulle’owi, ale sztab generała stwierdził, że nie potrzebuje on doradcy. Bongrand zaczął więc pracować dla Lecanueta, młodego kandydata centroprawicy, którego wykreował na podobieństwo Kennedy’ego.

– Musiałem przekonać ludzi, żeby go słuchali – wyjaśnia w filmie Bongrand. – Dałem reklamy na billboardy i do prasy. Organizowałem lokalne konferencje prasowe zamiast napuszonych spotkań w Paryżu. Lecanuet wyruszył w trasę jak amerykański kandydat. Urządzaliśmy wielkie wiece, robiliśmy je na zewnątrz, żeby przechodnie słyszeli. Zdobył cztery miliony głosów. To był wielki sukces.

I rzeczywiście, trzecie miejsce nieznanego polityka dało do myślenia innym kandydatom w wyścigu do władzy. Specjaliści od wizerunku stali się poszukiwanymi fachowcami. Chętnie korzystali z nowych technologii. W 1969 roku dwaj studenci Harvardu założyli prywatny ośrodek sondażowy. Kilka lat później, w 1976 roku,

ich nocne sondaże telefoniczne pozwalające wyciągać natychmiastowe wnioski pomogły wygrać Jimmy’emu Carterowi walkę o prezydencki fotel.

[srodtytul]Co trzeba mieć na twarzy[/srodtytul]

Z rad speców od kształtowania wizerunku jako jeden z pierwszych polityków w Polsce korzystał Aleksander Kwaśniewski, kiedy przystąpił do zmagań o prezydenturę z Lechem Wałęsą. I wydawało się, że jego szanse są bardzo niewielkie. Był klientem Jacques’a Segueli, który opowiada o tym w filmie. – Kwaśniewski, młody Polak, przyjechał do mnie do Paryża i powiedział: „Jestem Polakiem i mam trzy wady. Jestem młody. Po drugie, co gorsza, byłem ministrem sportu w rządzie Jaruzelskiego. Byłem członkiem ostatniego komunistycznego gabinetu, a teraz chcę stanąć przeciw komunistycznej partii. Mój trzeci problem jest jeszcze gorszy. Jestem ateistą, a 90 procent Polaków to katolicy. Czy poprowadzi pan moją kampanię?”.

Seguela podjął się zadania. Zalecił klientowi uczęszczanie na spotkania z wyborcami, udzielanie jak największej liczby wywiadów. Pomógł też potencjalne wady uczynić zaletami w oczach wyborców. I zrobił to skutecznie. Podobnie jak nieco później ludzie doradzający Borysowi Jelcynowi, któremu wstępne sondaże nie wróżyły prezydenckiej reelekcji.

Konsultacje z ekspertami od wizerunku są dziś niezbędnym składnikiem każdej kampanii politycznej. Skuteczna reklama nie polega na szczegółowej prezentacji założeń programowych, ale przekonaniu wyborców, że mają do czynienia z człowiekiem wiarygodnym, silnym i godnym, by zostać przywódcą. Takie tezy prezentują w swoim filmie autorzy „Charyzmy w polityce”. Zwracają uwagę, że większość wyborców zna polityków z telewizji, a w niej liczy się przede wszystkim obraz. Naukowcy dowiedli, że większość widzów w ciągu kilku sekund celnie definiuje emocje mówcy na podstawie mimiki jego twarzy. A właśnie postrzeganie emocjonalne jest podobno w tym wypadku skuteczniejsze niż racjonalne. Badający te zależności profesor Roger Masters uświadamia, że podobnie jak inne ssaki naczelne, ludzie wyrażają trzy główne emocje: strach, gniew i radość. – Przywódca musi być zdolny i do współpracy, i do rywalizacji – mówi profesor. – Podstawą sukcesu jest skuteczna walka z konkurentami i zawieranie sojuszów z sympatykami. [srodtytul]Szepty, krzyki, gesty[/srodtytul]

Profesor Nicu Sebe stworzył program komputerowy do analizy emocji i pokazuje na przykładach kolejnych polityków jego praktyczne zastosowanie. Okazuje się na przykład, że Nicolas Sarkozy na tle innych przywódców ma mniej charyzmatyczną twarz, która wyraża mieszane uczucia. Braki w ekspresji francuska głowa państwa nadrabia gestykulacją. Według eksperta twarz i sylwetka George’a Busha wysyłają otoczeniu sprzeczne sygnały.

– 11 procent komunikatu to radość – wylicza Nicu Sebe. – Poza tym dostrzegamy złość i niechęć. Z jednej strony robi pozytywne wrażenie, jest zdecydowany. Z drugiej – smutny i zmartwiony.

Gdy twarz jest za mało ekspresyjna, pomagają gesty. Po wielu latach wracają do łask te, które przez długi czas były na indeksie. Ich nadużywanie wiązano z brakiem dobrego wychowania. Świadomie dozowane okazują się jednak pomocne politykom. Jeszcze większe znaczenie mają odpowiedni głos i umiejętność posługiwania się nim. Zdolność przekonywania w decydującym stopniu zależy od intonacji. Tu analizy przyznają pierwszeństwo Ronaldowi Reaganowi, który umiejętnie łączył rejestry niskie i wysokie. Uwodzicielski, ciepły głos przypisują naukowcy Margaret Thatcher, a niedostatki dostrzegają u Billa Clintona, nieposiadającego głębokiego, mocnego basu. W przypadku tego ostatniego zwracają uwagę, że da się dostrzec, kiedy kłamał. Przywołują fragmenty wystąpienia amerykańskiego prezydenta, w którym odżegnywał się od kontaktów seksualnych z Moniką Lewinsky. – Zdradził się językiem, który służył budowaniu dystansu – wyjaśnia jeden z fachowców. – Powiedział: „Nie utrzymywałem stosunków płciowych z tą kobietą”. Byłby bardziej wiarygodny, gdyby powiedział, że nic go nie łączyło z Moniką Lewinsky. Wybrał sformułowanie, które dystansuje go od sytuacji, i to był najsilniejszy sygnał kłamstwa. Widzimy też, że zanim otworzył usta, zagryzł dolną wargę. Tak robią dzieci, gdy zamierzają nas okłamać.

[srodtytul]Obiecanki cacanki[/srodtytul]

Aż żal, że w filmie nie ma analizy wystąpień Baracka Obamy. Bogatego materiału dostarczy telewidzom rozmowa z amerykańskim prezydentem i jego małżonką w Białym Domu. Przeprowadziła ją Oprah Winfrey przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia, a pokaże TVN Style. W familiarnej atmosferze przywódca pokazywał stojące na biurku zdjęcia córek, żony, plac zabaw za oknem. Mimochodem zaprezentował też biurko, przy którym pracuje. – Właśnie tu piszę listy do rodzin poległych żołnierzy – mówił dziennikarce. – Wtedy odczuwa się odpowiedzialność tego stanowiska.

Na pytanie, co pisze w listach, odpowiadał: – Że jest mi bardzo przykro z powodu śmierci synów i ojców. Trudno wyrazić słowami takie poświęcenie. Barack Obama sprawia wrażenie wyważonego i precyzyjnie posługującego się słowami i gestami. Widzowie ocenią to sami, słuchając m.in. jego odpowiedzi na pytanie, jak godzi wysłanie 30 tysięcy żołnierzy do Afganistanu z przyznaniem mu pokojowej Nagrody Nobla, a także jaką cenzurkę wystawia sobie po pierwszym roku prezydentury. Nie ulega wątpliwości – jest bardzo pewny siebie. Porażki umie przedstawiać jako sukcesy, nawet gdy chodzi o sprawę reformy systemu ubezpieczeń zdrowotnych. W zupełnie innym świetle tę ostatnią sprawę prezentuje film „Co teraz, panie prezydencie?”. Jego autorzy przypominają, że reforma ta była jedną z najważniejszych obietnic wyborczych obecnego prezydenta. Aż 45 milionów mieszkańców USA nie ma ubezpieczenia, ponieważ ich na to nie stać. Na drugim biegunie są zamożni, którzy korzystają z opieki medycznej na najwyższym światowym poziomie. Reforma systemu opieki zdrowotnej wymaga zmiany polityki firm farmaceutycznych i ubezpieczeniowych, a to jest już bardzo trudne, bo spośród 535 członków Kongresu kampanie aż 533 z nich – w tym Obamy – finansowały firmy związane z sektorem zdrowia...

I tak toczy się życie od kampanii do kampanii. Specjaliści od wizerunku pracują bez wytchnienia, ucząc polityków skutecznej manipulacji opinią publiczną. A ci tak długo liczą się z wyborcami, jak długo nie osiągną celu, czyli władzy. Wtedy rzadko który i rzadko kiedy pamięta, że władza to służba, a wynikające z niej przywileje powinny zejść na plan dalszy.

[ramka][srodtytul]Prawda i tak wyjdzie na jaw[/srodtytul]

Bez wątpienia polscy politycy mają dziś znacznie większą świadomość, jak działają media, niż jeszcze 10 lat temu. I zdaje się, że w tym sensie są o wiele lepiej przygotowani. Zdają sobie sprawę z wagi pokazywania się w telewizji czy prasie i potrafią się do takiego trybu pracy dostosować. Dotarło do nich, że do dziennikarzy trzeba podchodzić życzliwie i budować z nimi pozytywne kontakty. Poza tym politycy nauczyli się mówić wyraziściej i prościej, czyli bardziej medialnie. Oczywiście zdarza się, że popadają w przesadę, ale to pojedyncze przypadki.

Nie należy jednak liczyć, że będą prezentowali przed kamerami swoje programy, bo telewizja się tym nie zajmuje. Czasem pojawia się trywializacja wypowiedzi, ale trudno o to winić polityków, skoro media mają potrzebę pokazywania tego, co chcą oglądać widzowie, a ci z kolei nie przepadają za seminariami naukowymi i skomplikowanym przekazem. Nie rozdzierałbym szat z tego powodu. Dramatycznie nie jest. Na pewno lepiej niż kiedyś, gdy politycy z głównego nurtu próbowali mówić zbyt mądrze, a w rezultacie popularność zdobywał Andrzej Lepper. Mówił bzdury, ale przynajmniej zrozumiale.

Zawsze może się zdarzyć, że pod ładnym opakowaniem – przygotowanym przez specjalistów od wizerunku – nie ma nic ciekawego. Trudno jednak zakazać korzystania z rad fachowców. Dziś powszechna jest świadomość, że trafne porady specjalistów są ważną sprawą, ale jak wielu polityków z nich korzysta – trudno powiedzieć. Prawda i tak wyjdzie na jaw. Na dłuższą metę nie da się przecież wszystkich oszukiwać i znowu potwierdza to przypadek Andrzeja Leppera. Nie udało mu się zbudować własnej pozycji politycznej jedynie na frustracji części społeczeństwa, bo takie fundamenty są zawsze bardzo nietrwałe. Ludzie dostrzegli w końcu, że nie ma do zaproponowania nic poza opalenizną i emocjonalnym przekazem. Zresztą takie sytuacje stają się dla innych polityków wyzwaniem, by nauczyli się przekazywać treści w sposób bardziej zrozumiały dla wyborców. [/ramka]

[i]Michelle i Barack Obamowie. Wywiad Oprah Winfrey

22.15 | tvn style | sobota

Charyzma w polityce

18.05 | tvp 2 | NIEDZIELA

Czarodzieje wielkiej polityki

23.45 | tvp info | WTOREK

Co teraz, panie prezydencie?

11.30 | tvp 2 | ŚRODA][/i]

Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu