– Z czymś takim nigdy wcześniej się nie spotkałem. Obie dłonie miała z jednakowym ładunkiem – opowiada w filmie Vity Żelakeviciute. – To w naturze nie występuje, zatrzymałaby się cyrkulacja energii.
Profesor stwierdza też, że kobieta wpływała na morfologię krwi swoich podopiecznych, rytm pracy serca i zawsze nieomylnie wskazywała u pacjenta chory organ, choć nie da się tego naukowo wytłumaczyć. O jej dobroczynnych rękach i „naenergetyzowanej” przez nią wodzie działającej jak lekarstwo opowiadają liczni, niemal cudem wyrwani śmierci, pacjenci Leny.
Jednym z nich był Rolandas Paksas, prezydent Litwy, co wywołało wiele spekulacji medialnych. Ona sama twierdzi, że nie zawsze potrafi pomóc i że wszystko zależy od Boga. – Są tacy, którzy nie wierzą w moc bożą. Żal mi tych ludzi – mówi. Opowiada też o swoim życiu, które chciała związać z Bogiem.
Jako 15-latka pragnęła wstąpić do zakonu o surowej regule, ale nie zgodzili się na to rodzice. Zmusili ją do małżeństwa, urodziła czworo dzieci, ale dopiero teraz, pomagając ludziom, odnajduje spokój. Kiedy pracowała w szpitalu onkologicznym, modliła się, żeby Bóg zabrał ją zamiast chorych.
Autorka interesującego filmu towarzyszyła Lenie także w czasie wizyty w Polsce, kiedy odwiedziła i leczyła małego Miłosza, a także pojechała do ks. Wojciecha Drozdowicza z warszawskiej parafii na Bielanach.