Nic nie zastąpi spaceru po weneckich uliczkach i mostach. Tylko będąc na miejscu, można poczuć wyjątkową atmosferę krainy kanałów położonej na 118 wysepkach. Ale filmy dokumentalne, jak ten nakręcony przez francuską telewizję, dają szansę zajrzenia do miejsc położonych z dala od najpopularniejszych tras i usłyszenia ciekawostek, o których większość turystów nie ma pojęcia.
Rodzina Martiny Grimani mieszka w Wenecji od pokoleń. Włoszka zna miasto jak własną kieszeń, pasjonuje się jego historią, uwielbia odkrywać zaskakujące ślady przeszłości. Zabiera ekipę filmowców do mieszkania swojej przyjaciółki, by pokazać, że w jego centrum znajduje się wspaniała zabytkowa studnia. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała i w jaki sposób stała się elementem wystroju jednego z pokojów. Ale wciąż można czerpać z niej świeżą wodę.
Martina zagląda także w okolice słynnego mostu Rialto nad kanałem Grande. Nie interesują jej jednak znajdujące się tam sklepy i liczne stragany. Woli przypomnieć, że w XVI wieku była to dzielnica kurtyzan, których mieszkało tam kilkanaście tysięcy. Śladem ich obecności jest m.in. Ponte delle Tette (Most Biustów).
Kustosz weneckich muzeów Giandomenico Romanelli na co dzień obcuje z najwspanialszymi dziełami sztuki. Przechadza się po Sali Wielkiej Rady w Pałacu Dożów, gdzie niegdyś spotykali się weneccy patrycjusze. Dziś zwiedzający mogą zachwycać się wnętrzami zdobionymi złotem i imponującymi malowidłami Tintoretta i Veronese’a. Ale dla żądnych dodatkowych wrażeń dokumentalistów kustosz otwiera niedostępne dla zwyczajnych turystów pomieszczenia. Jest wśród nich nieduża sala tortur. Ból zadawano tam za pomocą grubego sznura, którym wiązano więźniowi ręce i podciągano go na linie, powodując zwichnięcia i złamania. Jęki torturowanego słyszeli osadzeni w sąsiednich celach. Działał efekt psychologiczny – niektórzy błyskawicznie przyznawali się do winy.
Dziś Wenecja to przede wszystkim miasto turystów. Każdego dnia odwiedza je sto tysięcy gości. Stałych mieszkańców jest blisko o połowę mniej. Wysokie koszty utrzymania sprawiły, że wiele osób zdecydowało się na przeprowadzkę. Są też tacy, którzy nie muszą martwić się o pieniądze – hrabiowie, potomkowie patrycjuszy, którzy budowali Wenecję, wciąż mieszkają w imponujących pałacach. Ich wnętrza zdobią kryształowe żyrandole i jedwabne pokrycia krzeseł, na stołach króluje srebrna zastawa. Taki dom robi większe wrażenie niż niejedno muzeum.