Na festiwalu w Monte Carlo sympatycznego Australijczyka witały histeryczne krzyki fanek. Tak jest wszędzie – i wcale się nie dziwię, bo Simon Baker naprawdę fascynuje kobiety. Nie wiem tylko, co działa mocniej: niekwestionowany urok i charyzma aktora z Antypodów czy może nasz podświadomy lęk, że posiadł on niezwykłe umiejętności swojego serialowego bohatera.
W Monte Carlo gwiazdor zaprezentował odmieniony image: dłuższe włosy i okulary w modnych oprawkach. Na konferencji prasowej wystąpił w doskonale skrojonym jasnym garniturze, podobnym do tych, jakie nosi czarujący „mentalista” – Patrick Jane.
Jak się okazuje, obu panów łączy też słabość do europejskich samochodów: – To był mój pomysł – opowiada Baker. – Nie wyobrażałem sobie, żeby mój bohater jeździł np. chevroletem. Jedną z moich ulubionych marek jest Citroen DC. Oczywiście, w ekipie nikt o takim aucie nie słyszał, więc wytłumaczyłem im, że to kultowy wóz, wyprzedzający swoje czasy, rodzaj motoryzacyjnego dinozaura, który zawsze jest modny.
O innych podobieństwach do Patricka Jane, którego przenikliwy umysł, zdolność dedukcji i niekonwencjonalne metody śledztwa pozwalają rozwikłać najtrudniejsze zagadki kryminalne, aktor mówi skromnie: – Grać „mentalistę” to nie to samo, co nim być. Ale cieszę się, że mogę chociaż poudawać kogoś takiego w telewizji.
Baker ma do swej popularności zdrowy dystans. – Moje życie na pewno się zmieniło, stałem się rozpoznawalny, ale nie przesadzajmy: gdy idę ulicą w Los Angeles, mieście gwiazd, nie oblegają mnie hordy fanów. Ludzie szanują moją prywatność. A relatywizować sukces najlepiej mnie uczą moje własne dzieci.