Dokonując adaptacji tej wielowątkowej powieści Michaiła Bułhakowa, reżyser Bogdan Kokotek skupił się na mistrzu czarnej magii Wolandzie. To on, będąc „częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro”, w tym przedstawieniu jest postacią główną. Diabłem, który przybywa na Ziemię, by przyjrzeć się bliżej panującym tu porządkom i wziąć w obronę jednostki tak szlachetne i bezbronne, jak tytułowi Mistrz i Małgorzata.
Świat potraktowany jest w tym spektaklu jako pewne uniwersum rządzące się niepojętym dla człowieka boskim planem, którego częścią jest świadomy tego Woland. Opatrzność, wierząc w jego dobre intencje, na czas wizyty na Ziemi przymyka swoje wielkie oko (co widać w głębi sceny na dużym telebimie).
Ciekawym pomysłem okazało się powierzenie roli mistrza czarnej magii czeskiemu aktorowi Kajetanowi Pisarovicowi. Jego akcent dodaje przybyszowi z zaświatów dodatkowej ekscentryczności i pewnej egzotyki. Woland Pisarovica przypomina nieco piosenkarza rockowego. Jest do tego uwodzicielski i zarazem pełen melancholii.
Jak zwykle w adaptacjach powieści Bułhakowa dobrze wypadła świta Wolanda, zwłaszcza Asasello Mariusza Osmelaka, Korowiow Katarzyny Wojczyk, Behemot Anny Koniecznej. Specjalne brawa należą się Karolowi Suszce, obecnemu dyrektorowi Polskiej Sceny, który z poczuciem humoru nakreślił postać Stiopy Lichodiejewa.
Widowisko przygotowane zostało z dużą pomysłowością. Niektóre sceny, np. ukrzyżowania Jezusa czy metamorfozy Małgorzaty szykującej się na bal u Szatana, zaprezentowano w konwencji teatru cieni. Pokój z trzema parami drzwi i ustawioną na środku nowoczesną kanapą stał się rodzajem labiryntu, w którym pojawiają się postacie z zaświatów i współcześnie. Metafizyczny nastrój potęgowała muzyka Zbigniewa Siwka.